Może udzielił mi się nastrój żeglarzy? A może tęskniłam za dawnym domem... Nie. Na pewno nie tęskniłam za tym... Mercerem.
W każdym bądź razie zsiadając z barki w porcie w Errek, w Tserren-Vii czułam dojmujący smutek. Miasto było brudne, cuchnęło rybą, ale nie bardziej niż statek. Tłumy ludzi przechadzało się tam i z powrotem ulicami, a przekupnie wykrzykiwali swoje oferty:
- Ziemniaki! Marchewka! Buraki! - dobiegało z jednego straganu, a z innego zaś:
- Kosztowności! Zamorskie cacuszka! Tanio! Tanio!
W tym całym zgiełku, wśród tłumu ludzi czułam się samotna. Mijałam Białych, Czarnych, bezbarwnych... wszyscy byli razem, nie zwracali na siebie uwagi, nie wiedząc kogo mijają. Czyż to nie ironia? Ci w górze się rżną, a ci na dole cierpią, czasem nawet nie wiedząc za co. Ale ja wiedziałam za co cierpię. Cierpiałam za popełnione zbrodnie. Zabójstwa. Kłamstwa. Kradzieże. Rzezie.
Wyszłam z miasta. Szłam spokojnym i cichym, zielonym lasem. Byłam już w wyznaczonym miejscu. Teraz tylko odszukać szpiegów. Ilu ich mogło być? Znając Tiernana Nerio około 3-4, nie więcej. To poważny mężczyzna i nie marnowałby zbyt wielu ludzi na taką akcję. A zresztą... nie mają w bazie zbyt dużo szpiegów. Ostatnio było ich 32, ale później doszło do Wielkiej Dekonspiracji i wielu zginęło. Część na pewno siedzi w różnych częściach kraju, a pozostali to zapewne 6-7 osób pozostało w tym regionie. Kilku zawsze powinno być w pogotowiu, więc na pewno nie poszli wszyscy. Tylko 3-4... zapowiada się długi tydzień...
CDN
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz