-Jestem Nikt i tyle Ci powiem –powiedziałem.
Chyba nie zachęciło jej to do zadawania dalszych pytań i tym samym osiągnąłem swój cel. Mogłem się cieszyć ciszą i przynajmniej w ten sposób doprowadzić ją do dowódcy. Wpuściłem ją zatem za bramę i z powrotem ją zatrzasnąłem. I tak stąd ucieknę, nie mam zamiaru tu spędzić całego życia.
Zniechęciwszy ją do siebie zupełnie zacząłem prowadzić ją przez plac. Kilkukrotnie próbowała mi zadać jakieś pytanie, ale chyba wybiła to sobie z głowy i bardzo dobrze. Moja chęć do rozmowy z ludźmi, zazwyczaj mieszcząca się w okolicach zera, teraz osiągnęła ten punkt i najlepiej było nawet nie próbować rozpoczynać rozmowy. Przeszliśmy obok kilku drzew wymordowanych przez hulający wszędzie wiatr i siarczysty mróz, który chyba nigdy nie daruje mieszkańcom tego jakże gościnnego obszaru świata. Przyznać musiałem jednak, że zupełni mi to nie przeszkadzało, radziłem sobie z nim od tak dawna, że nie wyobrażałem sobie życia bez tego nieodłącznego towarzysza wszelkich czynności.
W końcu dotarliśmy do znienawidzonego przez mnie korytarza i o ileż bardziej znienawidzonych drzwi. Podsumowując, było to miejsce w którym urzędował nasz dowódca, który jeśli był w stanie zjednać sobie pozostałych podwładnych, w żadnym wypadku nie potrafił wymusić szacunku na mnie.
-To tutaj –powiedziałem do dziewczyny i oboje weszliśmy do pomieszczenia.
<Diana? Przepraszam, że krótko.>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz