Wracając do tego dziwnego miejsca, zupełnie nie wiedziałem dokąd idziemy, a możliwe, iż lepiej gdybym nie wiedział. Nie wyglądało to ani przyjaźnie, ani nawet jakoś szczególnie bezpiecznie. Choć twierdzenie, że gdzieś było bezpiecznie jest zazwyczaj kłamstwem, co dowiodło mi już to miasto. Najbardziej jednak intrygowała mnie prawda o tym, kim byli. Miałem dziwne wrażenie, że wpakowałem się w coś znacznie poważniejszego, niż walka na ulicy. Dowieść tego mógł chociażby brak odpowiedzi na me pytania i zupełne ignorowanie tego, co mówię. Chciałem stąd jakoś zniknąć i znaleźć się z powrotem wśród magów, ale kłopot w tym, iż chyba nie było już możliwości odwrotu.
W kanałach było zupełnie cicho. Tylko popiskiwania szczurów przerywały ten stan od czasu do czasu. Echo roznosiło najdrobniejszy odgłos na znaczne odległości, dlatego nie miałem pojęcia, czy pochodzą one z bliska, czy tez z daleka. Powoli miałem tego dość, nie ma znaczenia, czy chodziło o ciszę, czy brak orientacji w terenie, czy też marsz przez kanały. Wszystko to zdawało się bezcelowe, jakbym szedł przez wielką czarną pustkę. Elegia nie pozwolił mi zaświecić światła, wyglądało na to, że zna te kanały na pamięć. Ja natomiast nie znałem nawet położenia ściany. W pewnym momencie, najpewniej już u końca tej podróży, dziewczyna znów zaczęła się kłócić ze swoim przełożonym i znów zostałem zupełnie zignorowany. Zacząłem, więc wsłuchiwać się w ciemność jaka mnie otaczała, zupełnie o nich zapominając. Nie słyszałem już ich głosów skupiając się na czymś co dużo bardziej mnie ciekawiło. Echo niosło odgłos czyichś kroków. Chyba się zbliżały, a może oddalały, trudno było mi to wtedy określić.
Potem wszystko ucichło, a ja zacząłem jak kiedyś bawić się światłem w swoich dłoniach. Mogłem formować je w przeróżne kształty, nadawać kolory, ale to było nietrwałe, bardzo nietrwałe. Elegia kiedy tylko zwrócił na to uwagę, posłał mi groźne spojrzenie. Nie obchodziło mnie to. Zajęty byłem śledzeniem innego zjawiska. Kroki w kanałach znów stały się słyszalne i częstsze, jakby ktoś biegł, nie ktoś na pewno biegł. Instynktownie zgasiłem moje światełko, nie wiedząc kto to jest. Tymczasem postać musiała się zbliżyć, bo usłyszałem jej nierówny po biegu oddech. Jednak zarówno dziewczyna, jak i mężczyzna, który stali obok nie przejmowali się tym i rozpoczęli kolejną dyskusję. Zacząłem się już zastanawiać, czy on aż tak uwielbiają się kłócić, czy to tylko mój wymysł.
Nastała chwila ciszy, potem znów kroki, a kłótnia ustała. Elegia podszedł do ściany i pchnął coś, co musiało być drzwiami, jednak ich nie widziałem. Zaskrzypiało i poczułem jak dziewczyna ciągnie mnie do środka, tymczasem postać wyłoniła się z ciemności i powitana wpierw przez zarówno dziewczynę jak i mężczyznę weszła do środka, za nią jak się okazało podążyło jeszcze kilka innych. Więc była to jakaś organizacja, ale kogo zrzeszała wciąż nie wiedziałem. Zostałem wciągnięty do środka i drzwi zatrzasnęły się za mną.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz