Nie mogąc na to dłużej patrzeć pobiegłam śpiesznie do stajni i odebrałam Rosh’a. Droga powrotna była równie nieprzyjemna, męcząca i nużąca jak ostatnio. Nic lepiej, nic gorzej.
Po kilku dniach dotarłam wreszcie do Hornvill. Rosh wyglądał na wykończonego. Mimo iż sama padałam na pysk, to najpierw zajęłam się swoim wierzchowcem. Starannie go wyczyściłam, nalałam mu wody i dałam jeść. Ogier wyglądał na wdzięcznego. Po oporządzeniu konia powlekłam się do bazy. Ledwo żywa zwlekłam się po krętych schodach docierając do gabinetu Elegii. Zapukałam do drzwi i wsunęłam do środka nie czekając na odpowiedź. Zastałam Erica śpiącego na sofie. Jego głowa oparta była na ramieniu, kształtne usta były rozchylone, a pasma włosów wpadały mu na czoło. Podeszłam do niego dość cicho i przykucnęłam przy nim.
-Eric…-szepnęłam, szturchając go palcem w ramię.
Mężczyzna otwarł oczy i natychmiastowo zamknął usta. Zerwał się i spojrzał na mnie niezadowolony.
-Tonila… Nie umiesz pukać?-zapytał.
-Pukałam. Spałeś tak mocno, że nawet nie słyszałeś…-Wzruszyłam ramionami.
Westchnął cicho i potarł palcami oczy.
-Dobrze Cię znowu widzieć. Masz to?-zapytał.
Skinęłam głową, podając mu torbę z ziołami. Sprawdził jej zawartość uśmiechając się lekko.
-Świetnie. Jak Ci minęła podróż?
-Nigdy więcej mnie tam nie wysyłaj. Beznadzieja. Nienawidzę tego kraju-marudziłam.
-Nie dramatyzuj… Niektórzy są zachwyceni tamtejszą kulturą, klimatem, ludźmi…
-Ja niespecjalnie. Swoją drogą… dorwali jakąś Czarną. Wzięli ją na przesłuchanie.
-Słyszałem.-Zrobił kilka kroków przez pokój.-Ciekaw jestem co z tego wyniknie.
-Ja aktualnie nie. Jestem zmęczona. Należy mi się długi odpoczynek po tym syfie.-Skrzyżowałam ręce na piersi.
-Masz rację. Śpij dobrze.-Eric uśmiechnął się przyjaźnie.-Dziękuję!-dodał, gdy wychodziłam.
Cóż… Przeżycia w Korron-Thum nie należały do najprzyjemniejszych, ale zawsze jest to jakieś doświadczenie…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz