- Żołnierzu, wykonać!-
ryknął wysoki mężczyzna odziany w czerń.
- Przkro mi, generale- odpowiedziałem
ze świeckim spokojem, gotując się jednak ze złości. Czułem na
sobie wzrok Chrisa- swojego młodszego brata, który spoglądał to
na mnie, to na mojego naczelnego. - Do misji zabicia dziecka
wybierzcie kogoś innego.
- Aerney, nie będzie nikogo innego! -
po raz kolejny udało mi się doprowadzić Marlona Quintusa do
prawdziwej eksplozji gniewu. - TY dostałeś rozkaz i TY masz go
wykonać.
- Nie ma szans- rzuciłem tylko i
odwróciłem się. Co oni sobie myślą? Zabić chłopca w wieku
Chrisa, bo jego ojczym należy do Białych? Nie zrobię tego.
- Aerney, przywołuję cię do
porządku!
- Siebie najpierw przywołajcie!-
krzyknąłem na odchodnym.
- Źle to się dla ciebie skończy,
Aerney!
- Chris, chodź. -powiedziałem.
Nie usłyszałem odpowiedzi.
- Chris- powtórzyłem. Odwróciłem
się i zamarłem...
***
Obudziłem się dysząc ciężko.
Pomocy, znów ten sen. Dość przeszłości.
Był środek nocy, księżyc świecił
jasno. Ja jednak czułem się wypoczęty. Wiedziałem też, że pod
osłoną nocy bezpieczniej jest podróżować. Zgasiłem resztki
ogniska, spakowałem zapasy biorąc gryz suchego chleba i ruszyłem w
dalszą drogę.
Marsz mnie nie męczył, powietrze było
rześkie i przyjemne. Wiedziałem, że Livia czeka na mnie. Miała mi
coś do powiedzenia, tylko nie chciała mnie wprowadzić w szczegóły.
Niewykluczone, że znów czeka mnie podróż za granicę.
Dotarłem po kilku godzinach. Zgaduję,
że dochodziła ósma rano.
Livia siedziała przed biórkiem,
przerzucając jakieś papiery. Wszedłem po cichu, przymykając tylko
drzwi. Strażnik pokręcił głową widząc mnie.
- Dzień dobry - powiedziałem. Moja
przełożna odwróciła się w moją stronę.
- Ach, Aerney. Witaj. Mam nadzieję, że
podróż nie była zbyt męcząca.
- Bo czeka mnie kolejna?- zapytałem
przeciągając się.
- Zgadłeś- Boa uśmiechnęła się
szeroko. -Ale teraz nie będziesz sam.
Wskazała na stojącą w rogu, obcą mi
dziewczynę.
- To Pryzma z Białych Mar, pójdziecie
do Revium Quelh razem. Dowódca Pryzmy ma dla mnie coś do
przekazania.
<Tonila?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz