Rafa
pchnął mnie do przodu wpuszczając za Drągalem w ciemności przejścia. Szliśmy w
milczeniu po ciemku długim, wąskim korytarzem. Dopiero po chwili zaczęłam
dostrzegać światło w tunelu. Znaleźliśmy się w oświetlonym pochodniami odcinku.
Wreszcie zobaczyliśmy duże pomieszczenie z kilkoma drzwiami. Trójka skierowała
się do drzwi na lewo. Przeszliśmy opuszczanym pomostem. Już dawno się
pogubiłam, Epicea pewnie też. Kolejne drzwi. Rafa podszedł do nich i zawalił
pięścią w drewno.
-Na co czekasz?-Usłyszał czyjś głos po drugiej stronie.
-Na błysk oka Białego Kruka, Bracie-odparł brunet.
Drzwi otwarły się. Weszliśmy wszyscy do dużego, okrągłego pomieszczenia. Na
środku ponad taflą dużego zbiornika wodnego widniał kamienny podest, do którego
prowadziły cztery pomosty, a po bokach było kilka wnęk z drzwiami, które
prowadziły do innych pomieszczeń. Przy starych stołach siedzieli jacyś ludzie
popijając pewnie piwo. Wszyscy przyglądali się nowo przybyłym podejrzliwie.
-Gdzie Elegia?-zapytała kobieta.
-U siebie…-odparła młoda, smukła dziewczyna o wygolonej na łyso głowie.
Cała trójka ruszyła razem ze mną i Epiceą do drzwi na prawo idąc okrężną
ścieżką wokół zbiornika wody. Drągal
otwarł drzwi i ruszył krętymi schodami w dół. Dotarli do kolejnych drzwi i
zapukali w nie. Serce podeszło mi do gardła. Usłyszałam donośny głos zza drzwi.
Dryblas otwarł drzwi i wszedł do przestrzennego, oświetlonego bladym światłem
pomieszczenia. Pod jedną ze ścian stało wielkie, masywne biurko zawalone
papierami, narzędziami i kto wie, czym jeszcze. Za biurkiem, na dużym krześle
siedział przystojny, wysoki mężczyzna o krótkich, ciemnych włosach i lekkim
zaroście. Pewnie ten Elegia, o którym tyle mówili…
-Kto to?-zapytał, patrząc najpierw na mnie potem Epiceę.
Rafa ściągnął chustę z twarzy odsłaniając przystojne oblicze.
-Były z jakimiś gnojkami w domu Tamara.-Chodziło mu o Starego Kupczyka, bo tak
miał imię.
-Po co je przyprowadziliście?-zapytał Elegia.
-Mówiłem, żeby ich nie brać…-burknął Drągal.
-Nie pytałem się Ciebie…-Elegia posłał mu nieprzychylne spojrzenie.
Dryblas zmarszczył zirytowany czoło.
-Są odważne, młode, zwinne i bojownicze. Nadadzą się- odezwała się kobieta,
ściągając z głowy kaptur i chustę. Zobaczyłam kasztanowe włosy, ładną buzię i zielono-złote
oczy.
Elegia spojrzał na nią przenikliwie.
-Tak sądzisz, Wadero?- Prawdopodobny dowódca uśmiechnął się pobłażliwie.
Twarz kobiety była nieugięta. Skinęła lekko głową.
-Skoro tak to, na co czekać? Przejdźmy do rzeczy.-Spojrzał na mnie.-No więc?
Jak nasza białowłosa koleżanka ma na imię?-zapytał.
Zawahałam się.
-Nie znam Twojego imienia, więc Ty nie poznasz mojego-rzuciłam z dumą w głosie.
Mężczyzna za biurkiem uśmiechnął się pod nosem.
-Mów mi Elegia…
-To pseudonim. Jak masz naprawdę na imię?-Upierałam się.
-Eric-odparł krótko.
-Tonila.
-Ślicznie. A Ty?-Spojrzał na Epiceę.
-Epicea-odparła speszona i niepewna.
-Doskonale. To jest Raffael, pseudonim Rafa, Aela, pseudonim Wadera i Diegen o
pseudonimie Drągal.-Przedstawił ich wszystkich i rozparł się na krześle.
Niezbyt śpiesznie zapalił fajkę i zaciągnął się. Wypuścił z ust dym i ponownie
spojrzał na nas.-Jesteśmy jednym z dwóch oddziałów rebelianckiej organizacji w
Revium Quelh. Cała nasza organizacja zwie się Rebelią Białych Kruków. Nasz
oddział nosi kryptonim Białe Mary z Hornvill. W Revium Quelh są jeszcze Ćmy z
Blorhill. Naszym głównym celem jest walka z tyranią Czarnych. Walczymy z nimi
już od dość dawna. Niestety, nie jesteśmy na tyle silni by walczyć otwarcie
temu nasze poczynania mają miejsce w ukryciu. Powiedzcie mi, dziewczyny…
Jesteście z Białymi, czy podoba wam się forma rządów Czarnych?- Jego spojrzenie
stało się stanowcze i nieugięte.
Spojrzałam kątem oka na Epiceę.
-Nienawidzimy wszystkiego, co ma jakikolwiek związek z Czarnymi…-odezwała się
zielonooka pewnym siebie głosem.
-Świetnie!-Zaśmiał się perłowym głosem i wyprostował na krześle.-To jak?
Chcecie walczyć razem z nami przeciwko tym skurwysynom?
Zawahałyśmy się.
-Ale my jesteśmy tylko ulicznymi…złodziejkami i sierotami. Co my umiemy?
Przecież Czarni są silni…-odezwała się Epi.
Eric posłał jej pobłażliwe spojrzenie.
-Słonko… Prawda jest taka, że Czarni właśnie najbardziej boją się drobnostek.
Boją się gniewu i złości najniższych jednostek, bo ich gniew ukryty pod zasłoną
strachu jest najgroźniejszy. Obudźcie w sobie chęć walki, bo jak twierdzi Aela
macie coś w sobie. Już my się zajmiemy szlifowaniem waszych talentów.
-Ja chcę walczyć!-odezwałam się, podniecona wizją walki z gnojami, którzy
odpowiedzialni są za śmierć tysięcy ludzi i to, w jakich warunkach żyją Ci,
którym kiedyś Biali zapewniali dobrobyt i pokój.
-No i pięknie!-Elegia uśmiechnął się czarująco.-A Ty, Słoneczko?-Spojrzał na
Epi.
Dziewczyna westchnęła pod nosem.
-A mam inny wybór?-zapytała.
-No nie bardzo. No chyba, że wolisz gryźć glebę…-burknął Diegen.
Aela posłała mu wściekłe spojrzenie.
-W takim razie chyba jednak się zdecyduję!-rzuciła szybko Epicea.
Eric oparł głowę na dłoniach i uśmiechnął się lekko.
-Mądra dziewczyna…-Zabrzmiało to dość groźnie, mimo to nie wzięły sobie tego do
serca.-W czym jesteście dobre? Trzeba wam przydzielić jakieś stanowiska…
-Epicea świetnie włamuje się do domostw w dodatku ma dobrą pamięć, jest
przebiegła, cwana i bystra. Umie dobrze kłamać, ma dar przekonywania i jest
dość spostrzegawcza!-wypaliłam, posyłając przyjaciółce głupi, zadziorny
uśmiech.
-Bez przesady…-burknęła Epi, wyraźnie zawstydzona.
-Możliwe, że dobry będzie z Ciebie Mówca. A Ty?-Spojrzał na mnie.
Zielonooka spojrzała na mnie zadziornie.
-Tonila, mimo iż na najmądrzejszą nie wygląda to jest dość bystra, szybka,
zwinna. Do tego dobrze posługuje się łukiem i sztyletami.
-Ej! Ja wcale nie wyglądam głupkowato!-Oburzyłam się.
-Dobry materiał na Skrytobójcę. Dobrze, dziewczyny. Witam w naszych szeregach.
Aela zagłębi was w zasady panujące u Nas-rzucił.-Pokaż im Wadero ich lokum i sprawdź
ich umiejętności. Potem przydzielimy im pierwszą misję i wypróbujemy je. Jak
się spiszą będą pełnoprawnymi członkiniami. Coś jeszcze?
-Nie.-Aela skinęła lekko głową i ruszyła ku drzwiom.
Wyszłam razem z nią słysząc jeszcze słowa Elegii:
-Raffael, zostań…
Wyszliśmy w czwórkę zostawiając Rafę i Erica samych. Serce waliło mi z
podniecenia. I co? Właśnie jestem z Epi na drodze do zastania buntownikiem? Nie
mieściło mi się to w głowie, mimo to serce radowało mi się na myśl, że będziemy
walczyć z tymi, którzy tak bardzo krzywdzą i nas i pozostałych styranizowanych
ludzi…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz