Właśnie się obudziłam. Przetarłam senne oczy, rozejrzałam
się po pomieszczeniu. Lekko ułożyłam włosy, przecież i tak nikt nie powinien
mnie widzieć, więc nie mam takiej potrzeby. Założyłam buty, które leżały na
podłodze przy drzwiach. Jeszcze raz rozejrzałam się po pomieszczeniu i wyszłam
z niego. Powoli przechodziłam z pokoju do pokoju szukając dziewczyn, Pryzmy i
Rajcy. Po jakimś czasie wreszcie doszłam do jakiegoś pokoju, którego nie
znałam. Na suficie przy ścianie zobaczyłam właz. Pod nim Pryzma wspinała się po
drabince.
-Gdzie idziesz? - spytałam obojętnym głosem.
-Czas coś zjeść - powiedziała trochę smutna.
-Mogę iść z tobą? - Podniosłam trochę kąciki ust.
-Pewnie, tylko się nie zgub.
Pryzma otworzyła właz i wysunęła na powierzchnię najpierw
samą głowę, aby rozejrzeć się dookoła, a potem sama wyszła. Pokazała mi gestem,
abym też wyszła. Ruszyłam w stronę drabinki i po chwili już zamykałam za sobą
właz. Stałyśmy w jakimś opuszczonym budynku. To była istna ruina, większość
ścian zawalonych, podłoga trzaskała pod naszymi krokami, a sufit sypał się,
powoli, ale jednak sypał. Pryzma podała mi płaszcz, który leżał pod ścianą.
Założyłam go. Nie było mnie praktycznie w ogóle widać. Tylko moja opalona twarz
wystającą spod kaptura. Dała mi znak i wyszłyśmy. Unikając wzroku innych
wdrapałyśmy się na dach budynku na przeciwko. Spojrzałam ostrożnie w dół. Cała
ulica była zapchana ludźmi. Większość z nich stała w ogromnych kolejkach do
stoisk, inni za to popijali piwo przed drzwiami innych domów, a pozostali po
prostu włóczyli się po ulicach chwiejąc się z prawa na lewo. Zaczekałyśmy
chwilę. Wszyscy ludzie byli zajęci sobą. Szybko przeskoczyłyśmy z jednego dachu
na drugi. Byłyśmy nad celem. U podnóża budynku stało małe stoisko z chlebem,
owocami i rybami.
-Zejdę na sam dół i podbiorę jeden bochenek chleba. Zaczną
mnie gonić i w tym czasie ty weźmiesz jeszcze jeden - powiedziała Pryzma
śledząc wzrokiem sprzedawcę.
Kiwnęłam głową, że zrozumiałam. Pryzma zeskoczyła z jednego
dachu na drugi, niższy, z tego znów na jeszcze niższy, aż w końcu znalazła się
na końcu ciemnej alejki. Trzymając się cienia poszła w kierunku stoiska. Szybko
i niepostrzeżenie zwinęła jeden bochenek. Wtedy też zeskoczyłam na dół. Spadłam
na płócienny daszek straganu. Pod moim ciężarem zaczął się chwiać, ale się nie
przewrócił. Małym skokiem zeskoczyłam z niego i wzięłam dwa bochenki. Wszyscy
ludzie zaczęli się na mnie gapić. Na szczęście miałam płaszcz. Szybko pobiegłam
na jakąś alejkę, a za mną trzej mężczyźni. Pewnie chcieli mnie pobić na
kradzież. Kiedy pobiegłam za zakręt szybko i stałam się cieniem. Skołowani
mężczyźni nie wiedzieli gdzie jestem i zrezygnowali z szukania. Wślizgnęłam się
do włazu, z którego wyszłam i byłam w tamtym pomieszczeniu. Pryzma już tam na
mnie czekała, a obok niej Racja. Oddałam jeden bochenek Rajcy. Razem poszłyśmy
do pomieszczenia z kominkiem i usiadłyśmy przy rozpalonym ogniu jedząc nasz
obiad.
<Tonila?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz