Gwizdnęłam. Po chwili zza drzew wyłoniła się moja klacz Sabriel:
Przerzuciłam młodego łosia przez konia i wsiadłam. Chwilę później byłam już w kryjówce oddziału Itter-Paht'skiego.
Konia zaprowadziłam do stajni, a młodego jelenia, który był trochę mniejszy ode mnie wzięłam ze sobą. Nie był ciężki.
Zapukałam do drzwi dowódcy i weszłam.
- Izabella. Gdzie byłaś? - zapytał.
- Byłam na polowaniu, proszę - podałam mu zwierzę.
- Izzy...
-Podoba ci się tato? - przerwałam.
- Tak, twoje umiejętności rosną - w jego głosie wyczułam dumę. - Dobrze się spiszesz jako skrytobójca w moim oddziale.
Uśmiechnęłam się. W tedy do pokoju wszedł jakiś mężczyzna, ubrany na czarno, białe włosy zaczesane do tyłu, łagodny wyraz twarzy.
- Wujku Jonathanie! - wykrzyknęłam i uściskałam go. Tak dawno go nie widziałam. Spojrzał mi prosto w oczy.
-Izabella... Stajesz się coraz bardziej podobna do Jevryka - zamyślił się. - Clara jest w stajni, czyści swojego konia idź do niej.
Clara - moja kuzynka czekała na mnie już w stajni. Była w moim wieku. Po jej mocnym uścisku zapytała
- Co chcesz robić? Może osiodłamy konie i pogalopujemy po lesie?
-Chętnie - zgodziłam się.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz