wtorek, 6 maja 2014

Od Filii

Teraz zaczynałem się już w wydarzeniach wokoło mnie gubić. Jakby wszystko co robię tworzyło wieki labirynt, który jeszcze się powiększa, a ja nie mam pojęcia gdzie idę. W takiej chwili zazwyczaj zaczyna się gorączkowo rozmyślać nad tym co by było, gdyby się wcześniej czegoś nie zrobiło. W moim wypadku było podobnie. Możliwe, że gdybym nie skręcił w tę uliczkę… no właśnie gdybym, ale już się stało. Teraz musiałem się odnaleźć wreszcie w swojej sytuacji. Mogłem kogoś o to zapytać, ale miałem świadomość, że i tak nie odpowiedzą na moje pytania. Byłem zatem zupełnie zdany na własną intuicję oraz cierpliwość. Mogłem bowiem tylko czekać, a ktoś raczy mi to wszystko wyjaśnić. Zostałem zaprowadzony do jakiegoś pomieszczenia. Tam mogłem ułożyć się na sienniku. Następnie zostałem tam sam pośród ciemności. Siano pachniało, jak to zwykło pachnieć siano, latem, albo jak kto woli późną wiosną i wczesną jesienią. Zapach ten od razu wiódł umysł ku zielonym polom, równym pociągnięciom kosą, jej dźwięku, gdy ostrzy się ją osełką, a także prażącego słońca i przewracania siana, by równomiernie się wysuszyło. Pamiętałem to wszystko dobrze, ale niedługo potem przyjemne wizje zniknęły i pozostała tylko ciemność otaczającej mnie nocy. W końcu chcąc, czy też nie zasnąłem, lecz nie był to sen spokojny. Z niewiadomych mi przyczyn budziłem się często i nie mogłem ponownie zasnąć. Dopiero nad ranem nastał dla mnie cięższy sen.
Nie wiedziałem nawet, która była godzina, gdy mnie obudzono. Przyszła do mnie ta sama dziewczyna, którą poznałem wczoraj. Nie zdążyłem nawet porządnie się obudzić, kiedy gdzieś mnie zaciągnęła. Chyba przyzwyczaiłem się już do tego i przestało mi to przeszkadzać.
Stanęliśmy przed jakimiś drzwiami. Jak nie trudno się domyślić nie miałem pojęcia dokąd prowadzą. Otworzyła je i wepchnęła mnie do środka, sama weszła potem. Spotkałem tam tego samego mężczyznę, którego poznałem ostatniego wieczoru. Nie za bardzo miałem ochotę na spotkanie z nim. On najwyraźniej też nie był moim widokiem rozradowany.
–Skoro już tutaj jesteś to nie masz większego wyboru, jak tylko do nas przystać –powiedział.
–Do nas? –zapytałem. –To znaczy do kogo?
–Do rebelii przeciwko władzy Czarnych.
Podróżując w to miejsce nigdy nie przypuszczałbym, ze się w coś takiego wpakuję. Oczywiście pakowanie się w wielkie tarapaty było od lat moja specjalnością, ale teraz przeszedłem samego siebie. Jedynym plusem ze spotkania z dowódcą tego oddziału było zdecydowanie zrozumienie tego co działo się wokoło mnie. Teraz mogłem być pewny jedynie faktu, iż z pewnością będę przez najbliższy okres miał co robić, choć nie takiego zajęcia szukałem w tym mieście.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz