środa, 14 maja 2014

Od Shiry c.d. Ele'yas'a

Zmrużyłam oczy do których dostała się woda lekko je podrażniając. Na początku nie rozumiałam co się stało. Jednak chłodny i stanowczy głos jednego z mężczyzn dał mi wyraźnie do zrozumienia, że powinnam ważyć każde słowo i zdanie i zwarzać na to co robię. Chociaż przez pęta niewiele zrobić mogłam no i byłam przerażona zaistniałą sytuacją.
-N-na-nazywam się Shira, nie posiadam nazwiska-powiedziałam. Nie tyle nie posiadałam nazwiska, a się go wyrzekłam.- Pochodzę z Iaur'thun. Nie służę nikomu!
-Lepiej żebyś mówiła prawdę! Albo...-powiedział do mnie jeden z mężczyzn, a kontem oka dostrzegłam błysk odbity od głowni miecza.
Od razu oblał mnie zimny pot, a czyste i bynajmniej nieskrywane przerażenie zagościło w mym spojrzeniu.
-N-nie kłamię! Przysięgam!-powiedziałam od razu.
-Powiadasz, że przybyłaś tu z Iaur'thun?-powiedział okrążając stół na którym leżałam.-Skąd dokładnie?
-Z niewielkiej osady znajdującej się niedaleko rzeki Kitope Mchungwani!-powiedziałam.
Drżałam z zimna i ze strachu. Lodowata woda którą mnie oblano tylko pogarszała sytuację.
-Którędy się tu dostałaś?-kontynuował przesłuchanie mężczyzna.
-Przeszłam przez pustynię Luzinga.
Zmrużył oczy. Jego wzrok nie był przychylny, a jego nieufność zwiększyła się. Widać było to wyraźnie w jego oczach.
-Mam niby uwierzyć, że młoda kobieta sama przekroczyła tę przeklętą pustynię?!-powiedział podnosząc głos.-To miejsce stało się grobowcem wielu wyszkolonych i znamienitych wojowników! Myślisz, że dam wiarę iż jakaś tam szesnastolatka przekroczyła sama pustynię?!
-Mam 18 i to prawda!-powiedziałam zanim zdążyłam się ugryźć w język.
-Nawet jeśli miała byś 30, to myślisz że uwierzę, iż kobieta i to bez porządnej broni przekroczyła pustynię Luzinga?!-spojrzał mi prosto w oczy. Jego spojrzenie mnie przerażało.-Jeśli tak, to się mylisz! Ta kraina pełna jest potężnych, krwiożerczych monstrum, a ja nie jestem głupcem!
-Wcale tak...-zaczęłam, ale tym razem mi przerwał.
-Lepiej zacznij mówić prawdę- rzucił ostrzegawczym tonem.-Przyznaj się służysz Czarnym!
-Nie, nie służę nikomu!-powiedziałam.
Drugi z mężczyzn przyglądał się temu z nieodgadnioną miną. Widziałam go kontem oka, ale nie byłam w stanie spuścić wzroku z mężczyzny stojącego bliżej. Pewnym było, że byli oni bardzo silnymi i wprawionymi w walkach wojownikami. Sama ich postawa o tym mówiła. Gdyby nie trwoga i zwiastun swojej śmierci które odczuwałam to zapewne nie powiedziała bym zbyt wiele i za pewne też bym się jąkała. W końcu drugi z oprawców postanowił się wtrącić, choć może raczej dołączyć. Nie miałam głowy do myślenia nad tym. To i tak było zbyt błahe jak na sytuację w której się znalazłam.

<Ele’yas, dokończysz?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz