czwartek, 2 stycznia 2014

Tonila - Początek cz. 2

O świcie obie wysunęłyśmy ze swojej nory cicho jak myszy kierując się do wyznaczonego miejsca. Wreszcie dotarłyśmy do zaułka przy domostwie Starego Kupczyka. Ujrzałam pod nim Sterna, Glizdę i Lewego. Była z nimi również masywna, bardziej przypominająca faceta niż kobietę Tod i chudy, oślizgły Ryba. Przywitali nas nieprzyjemnymi, odpychającymi uśmiechami. 
Stern przeszedł do rzeczy.
-Tod i Lewy. Wy pilnujecie okolicy. Ryba będzie przekaźnikiem. Biała, otwierasz zamek od piwnicy. Epicea zajmie się przeszukiwaniem domu tak samo jak ja i Glizda.-Porządził się trochę, a potem skinął na wszystkich. 
Pierwszy zwinnie jak kot przeskoczył kamienny mur. Ruszyłam za nim razem z Epiceą, a na samym końcu Glizda. Ryba stanął po przeciwnej stronie muru jako przekaźnik. 
Podbiegłam pospiesznie do niedużych drzwi na tyłach budynku. Przystanęłam widząc śpiącego psa przy budzie. Zwierzę było stare, chude i mizerne. Nie budziło się. Podeszłam do drzwiczek od piwnicy, wyjmując z małej torby u pasa wytrych i krótki, tępy nóż. Wsunęłam je w zamek i zaczęłam wprawnie i ostrożnie nimi kręcić. Po chwili zamek puścił. Zdjęłam kłódkę otwierając mocno zatrzaśnięte drzwi. Stern pierwszy wszedł do środka, po ciemku kierując się do drabiny prowadzącej na parter domu. Pozostali ruszyli za nim. 
-Tonila i Epi. Idziecie na górne piętro. Ja i Glizda będziemy tutaj-rzucił barczysty chłopak i rozpoczął poszukiwania. 
-Tylko… nie róbcie głupot!-syknęła nieco zaniepokojona Epicea.
Ruszyłyśmy jak najciszej na górne piętro nie dotykając przykurzonych poręczy, na których odbite były palce właściciela domu. Nasze stopy nawet nie dudniły na schodach wyłożonych skórą. Stanęłyśmy na drugim piętrze. Wsunęłyśmy do pierwszego lepszego pokoju. Sypialnia… 
Od razu rzuciłam się do kufra przy łóżku. Otwarłam go i poczęłam przeszukiwać . 
-Kurważ mać!-przeklęłam głośno, gdy nie znalazłam nic poza szmatami, kupą niepotrzebnych papierów i prześcieradłami. 
Epicea zamknęła szufladę z chusteczkami i podeszła do mnie. Wyjęła zawartość skrzyni na bok i obmacała dno. Chwyciła wstążkę ukrytą pod brzegiem kufra i pociągła ją ukazując drugie dno. Ukryta była w nim szkatułka. Chwyciła ją i potrzęsła. Zabrzmiały monety i jakaś biżuteria. Na ten dźwięk moje oczy błysnęły chciwie. 
-Mamy cały majątek starego…-rzuciłam, chwyciłam ją i ruszyłam szybkim krokiem z pokoju.-Chodź już!-syknęłam.-Ciekawe czy Stern coś…-Urwałam, gdy rąbnęłam w coś wielkiego. Najpierw mym oczom ukazały się stalowe zapięcia masywnej, skórzanej kurtki, a im wyżej unosiłam głowę tym bardziej ogarniało mnie przerażenie. W końcu zobaczyłam wredną mordę przyozdobiona blizną na brwi. Drobne, wstrętne oczka przeszyły mnie na wylot, a grube wargi rozciągnęły się w odrażającym uśmiechu. Pochylił wygoloną na łyso głowę.
-No cześć, Lala.- Uderzył mnie odór dochodzący z jego ust. 
Serce waliło mi jak oszalałe. Nim zdążył chwycić mnie w swe wielkie łapska obróciłam się na pięcie i zwinnie jak łasica śmignęłam obok góry mięcha, jaką był, skacząc ku schodom. 
-Zbierać się!-wrzasnęłam. 
Na parterze usłyszałam rumor i pospieszne kroki. Dosłownie zleciałam po schodach gnana strachem. Rzuciłam się ku piwnicy. Zadrżałam, gdy do mych uszu dotarł głos Glizdy.
-Puszczaj mnie śmieciu!-wrzeszczał.
Nim zbiegłam do piwnicy usłyszałam jeszcze słowa jakiegoś faceta.
-Wiesz, co się robi złodziejom? Obcina się im…
Powstrzymałam krzyk i wyleciałam z domu widząc jak Stern puszcza się przodem zostawiając Lewego i resztę za sobą. 
Jakiś chudy, łasicowaty facet chwycił Rybę za fraki nim ten zdążył przeskoczyć przez mur i powalił go na ziemię. Nie myśląc o niczym przeskoczyłam przez mur i pobiegłam między budynki. Wpadłam w jakiś zaułek i przylgnęłam do ściany oddychając głęboko. Aż podskoczyłam, gdy usłyszałam głos.
-Gdzie Ryba i Glizda?-zapytał Lewy, którego dopiero teraz zobaczyłam.
-Nie wiem!-rzuciła przerażona.
Blondwłosy chłopak chwycił mnie za ramiona i obrzucił wściekłym spojrzeniem. 
-Co z Tod i Sternem?-zapytałam.
-Zwiali… -odparł.
-W-widziałeś Epiceę?-W mym głosie była nadzieja. 
Chłopak pokręcił głową i puścił mnie.
-Wracam po nią…-rzuciłam.
-Zwariowałaś?! To samobójstwo!
Skrzywiłam się.
-Pierdolenie… Dam radę. Nie zostawię jej!- Wyminęłam go i pospiesznie ruszyłam w kierunku domu Starego Kupczyka. Rozejrzałam się dookoła. Pod drzwiami stało jakichś dwóch facetów. Skąd oni się wzięli? Ruszyłam do przejścia od strony piwnicy. Nikogo… Wsunęłam do środka zaciskając dłoń na sztylecie. Jak cień sunęłam przez ciemne pomieszczenie. Weszłam po schodach. Usłyszałam czyjś jęk. Zamarłam, gdy zdałam sobie sprawę, że to Glizda. Chłopak leżał na ziemi w towarzystwie niskiego, krępego mężczyzny z obciętą prawą dłonią. Zakryłam usta. Miałam ochotę iść mu na pomoc, ale i tak nie miałam szans. Wbiegłam na drugie piętro i ruszyłam korytarzem do pokoju, w którym ostatnio widziałam przyjaciółkę z nadzieją, że ją tam zastanę. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz