czwartek, 17 kwietnia 2014

Od Rais- Misja ,,Za kratami"

-Rais! - Rozległ się krzyk po całych naszych podziemiach. - Rais!
Pobiegłam do źródła hałasu. Pokój Erica...super - pomyślałam. Zapukałam i weszłam.
-Rais. Dorwali naszego. Colaehm Świetlik, jest w Sediweston. Czas nagli. Masz go odbić. Wyruszasz od razu.
Kiwnęłam głowa wychodząc.
-Sediweston jest na północ - oznajmił mi Nichrom, który jak widać usłyszał moje rozkazy. - Dojdziesz tam kanałami.
-Dzięki.
Pobiegłam północnym kanałem.
W połowie drogi zmieniłam się w cień. W ten sposób w niecałe półgodziny byłam na miejscu. Teraz musiałam znaleźć tego Świetlika.
Wystawiłam głowę ze ścieków. Czysto. Wybiegłam na główna ulicę. Nie musiałam szukać informacji. Każdy Czarny mówił o pojmaniu jakiegoś Białego z Rebelii.
-Ponoć trzymają go w zachodnim więzieniu i pilnuje go parę setek staży. - Wyszeptał jeden do drugiego. Pewnie nikt oprócz mnie tego nie usłyszał, w końcu mój słuch jest o wiele lepszy niż zwykłych ludzi.
-Taa. I ponoć jakiś Biały ma tu przybyć i go oswobodzić. Czeka go niezła niespodzianka... - Zaśmiali się oboje.
-Przepraszam panów. - Podeszłam do nich z niewinnym uśmieszkiem. - Gdzie jest zachodnie więzienie? Mam przynieść ojcu rzeczy, których zapomniał. - Podniosłam torbę, która miałam przy sobie.
-He? A co tam niesiesz? - Zapytał jeden.
-Nie wiem. Mama powiedziała, że nie mogę tego otwierać. - Uśmiechnęłam jeszcze bardziej przyjaźnie.
-Jaka słodka... - wymamrotał drugi. - Dobrze. Zachodnie więzienie jest przy murze. Łatwo je znaleźć. To najwyższy budynek w tamtej okolicy, dziewczynko. - Powiedział dumnie.
-Bardzo panom dziękuję! – wykrzyczałam, oddalając się.
Jak tylko znalazłam się w odpowiedniej odległości zeszłam w uliczkę.
-Uff... - Westchnęłam.
To było trudne. Udawać taka małą smarkulę, która nie potrafi sobie poradzić? To nie dla mnie...
Skierowałam się do zachodniego muru.

-Najwyższy budynek... - Wymamrotałam.
Znalazłam budowle, która wznosiła się wyżej od innych. Ściany miała grube, a przed każdymi drzwiami stało dwóch Czarnych. Nawet żadne okno nie było uchylone. No nic. Zmieniłam się w cień i wdarłam do środka.
Co chwile mijałam ochroniarzy, którzy jak widać nie brali swojej roboty na poważnie. Większość z nich była upita, a w rękach nieśli butelki wina podśpiewując. Szybko doszłam do cel. Rozglądałam się, ale żadnego Białego.
Znalazłam upitego ochroniarza, który spacerował sam. Porwałam go w kąt.
-Gdzie jest Świetlik? -spytałam wprost.
Mężczyzna uniósł lewą rękę i wskazał drzwi na końcu korytarza. Cały się trząsł i pocił się nienaturalnie. Zebrałam całą siłę i uderzyłam go w głowę. Poleciało trochę krwi i zemdlał. Zostawiłam jego ciało pod schodami. Ruszyłam.
Z pomieszczenia dobiegały głosy. Przesłuchanie... Zajrzałam przez dziurkę od klucza. Świetlik cały ze krwi z siniakami, pobity, siedział na krześle, a przed nim stała jakaś kobieta. Przesłuchiwała go, ale on się nie dawał.
Czekałam. Nagle rozległ się okropny hałas.
-Alarm! Alarm! - Krzyczeli Czarni, musieli znaleźć ciało.
Kobieta wybiegła z pokoju. Szansa!
Wślizgnęłam się do pomieszczenia. Udało mi się rozwiązać mężczyznę. To był Biały, na pewno. Zanim zdążyłam go wziąć na plecy kobieta wróciła. Miałam szczęście, że była taka głupia. Zamiast wezwać Czarnych sama się na mnie rzuciła. Na początku robiłam uniki, a kiedy się odwróciła wyjęłam mój miecz. Dźgnęłam ja w plecy. Zdążyłam jeszcze zobaczyć jej pusty wzrok, spojrzenie pełne nienawiści. Upewniłam się, że nie żyje i wzięłam mężczyznę na plecy. Był ciężki... Przeobraziłam się w cień i popełzłam do kanałów.
-Możesz chodzić? - Spytałam.
-T-taaaak... - zająkał się ze strachu, ale też z nadzieją.
Postawiłam go i ruszyliśmy do bazy. Zajęło nam to dwie godziny.

[…] Zapukałam do Erica.
-Wejść... - Usłyszałam nikły głos zza drzwi.
Jak tylko Eric zobaczył mnie ze Świetlikiem od razu na jego twarzy pojawił się uśmiech.
-Echem. - Odchrząknął. - Dobra robota. - Rzucił mi woreczek z pieniędzmi.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz