czwartek, 3 kwietnia 2014

Wpis fabularny- Sierra/Yanvar

Krzyk przerażenia wypełniał las. Kilkoro ludzi biegło, dzierżąc broń, zbryzgani krwią swych martwych pobratymców. Ich panika bawiła ją. Zwyczajna reakcja na napotkany widok. To musiało być niesamowite uczucie zobaczyć taka masakrę, w której uczestniczyła twoja rodzina i przyjaciele. Uśmiechnęła się, widząc jak jej ofiary pędzą wprost w pułapkę, którą zastawili jej żołnierze.
Uciekali w popłochu, pragnąc dobiec do jeziora. Tam mieli swoja sąsiednią bazę.
Mieli.
Gdy mężczyźni dotarli do brzegu zamarli przerażeni. Rzeka płonęła trawiona językami dziwnych, ciemnych płomieni. Miedzy nimi było widać ludzi po drugiej stronie; Czarni, z oddziału Sierry, czekali cierpliwie, chociaż wyglądem przypominali prawdziwe bestie na polowaniu. Sierra wynurzyła się z lasu w swej wężowej Formie, wznosząc się na ogonie wyżej, niż sięga dwumetrowy wojownik. Miała spryskaną krwią złotą maskę na obliczu. Każdy jej ruch wywoływał przeraźliwy syk, jak u prawdziwej kobry.
Dowódczyni stała wpatrzona w bój, z upojeniem obserwując wszechobecną krwawą posokę. Jej uczniowie zbierali właśnie plugawe żniwo, do którego tak skrupulatnie ich przygotowywała. Byli niezawodni, a także niesamowici w tym, co robili. Uśmiechnęła się pod złotą maską widząc, że już tylko garstka Białych stoi i walczy resztkami sił. Kilkoro próbowało uciec, na daremno. Była nieposkromionym żywiołem, który pragnąć mordu - mord dostaje. Postanowiła także się zabawić. Dzierżąc w dłoni wielką gizarmę splamioną już uprzednio krwią, szybko wystrzeliła w stronę uciekinierów. Była szybka jak uderzenie pioruna, dlatego właśnie zwano ją "Żmiją" wśród wrogów.
Cięła równo, celnie, podcinając dwóm mężczyznom kostki. Runęli na ziemię niezdolni dłużej trzymać swej Formy. Byli średniego wieku, doświadczonymi wojami, w oczach których zgasła już nadzieja. Szkoda, miała nadzieje się lepiej bawić ze swoimi ofiarami. Jej śliski, zielonkawy, długi na około 300 cali ogon, owinął się wokół ciała starszego z dwójki i zaczął powoli, boleśnie zaciskać się, powodując donośny wrzask Białego. Z ust nieszczęśnika buchnęła krew, gdy jego wnętrzności zostały już zmiażdżone, a kości połamane. Uszu Sierry dobiegł odgłos pękających głośno płuc. Między mięśniami ogona kobiety nie zostało nic innego, jak trup z wyciśniętym na wierzch jęzorem. Rozbawiona krzykiem paniki drugiego z uciekinierów cisnęła ciałem w jeszcze żyjącego faceta, brudząc go krwią bezwładnego korpusu.
Mężczyzna zwalił się na ziemię z wrzaskiem. Upadł na plecy i widząc zbliżającą się Sierrę począł cofać do tyłu leżąc wciąż na ziemi. W jego oczach błysnęło przerażenie, a mokra plama między nogami była tego dowodem. Sierra zachichotała pod nosem i podpełzła do ofiary. Wyciągnęła gizarmę w jego stronę i przybiła go nią do ziemi. Ostrze broni przewierciło się przez jego wnętrzności. Zawył z bólu, ale wciąż żył. Kobieta pochyliła się i wbiła w niego spojrzenie dzikich oczu. Uśmiechnęła się pod maską. Końcówka jej ogona uniosła się do góry i poczęła brutalnie wsuwać w otwór w ciele mężczyzny, sprawiając, że jego wnętrzności przesuwały się i miażdżyły jeszcze bardziej. Wrzeszczał z bólu dławiąc się krzykiem i krwią.
Miała ochotę pobawić się nim jeszcze, ale nie dano jej ku temu okazji. Niespodziewanie ktoś stanął przed nią i wbił ostrze miecza prosto w głowę Białego kończąc jego żywot w ułamku sekundy. Uniosła wzrok zirytowana.
-Jak masz zabijać to zabijaj, ale nie pastw się nad nimi.- Usłyszała srogi głos swojego kochanka.
Yanvar stał przed nią, wpatrując się w jej zamaskowane oblicze. W jego oczach widać było pogardę i wściekłość. Wyrwał ostrze z gardła Białego.
Żmijowa Dama zakołysała się lekko na ogonie wpatrując w człowieka przed nią. Znała Yanvara od dobrych paru lat i był on ostatnią osobą, którą spodziewała się zobaczyć tutaj. Nie lubiła patrzeć na niego z góry, był to jedyny taki człowiek prócz jej ojca w świecie. Zdjęła dłonią maskę z twarzy wracając do ludzkiej formy, stając z cichym tupnięciem na ziemi. Odsłoniła oblicze.
- Wybacz, ale wiesz jaka jestem, prawda? - zapytała z czarującym uśmiechem. Miała przyodzianą w płaszcz smukłą figurę pięknej kobiety, której ciało zaczynało wychodzić z młodzieńczego okresu i przemieniać się w dojrzalszą postać. - Masz zamiar znowu mi tłumaczyć jak okrutna jestem, i to przy moich ludziach? - dodała niewinnie rozglądając się. Bój skończony, wszędzie walały się trupy po zmasakrowanych Białych, którzy nie mieli szans.
-Zachowujesz się jak mała, rozpieszczona gówniara- mruknął i odwrócił się do niej plecami. Przeszedł przez pobojowisko, zagwizdał głośno i krótko. W jego kierunku podbiegł smukły, ale pięknie umięśniony, gniady ogier. Dokładnie wyczesane ciało wierzchowca połyskiwało. Wskoczył na jego grzbiet i chwycił lejce obracając konia w kierunku Sierry.
-Nie pozwól, bym ponownie się na tobie zawiódł- powiedział, usadawiając się wygodniej w kulbace.
Sierra parsknęła śmiechem.
- Zawsze tak mówisz. - odparła niegłośno, świadoma, że i tak ją słyszy. - Ale postaram się.- Kobieta zarumieniła się lekko na widok niezadowolonego Yanvara. A co go nie zadowoliło? Jej typowy charakter. Zna ją dobrze, wie, że się nigdy nie zmieni, a mimo wszystko stara się ją naprostować.
- Moja pani...? - odezwał się ktoś. Jeden z żołnierzy w swojej Formie podbiegł do niej cały obryzgany krwią Białych. Odwróciła się w jego stronę. - Melduję, że wróg został doszczętnie wytępiony.
- Nikt się nie ostał? - zapytała, kryjąc zawód. Nie znalazła tego, czego tak uparcie szuka od paru wypraw.
- Nawet jeden biały szczur, moja pani.
- Dobrze. Zbierzcie naszych i poślijcie do obozowiska w Ferthernall Harm. Odpoczniecie przed następną bitwą. - Uśmiechnęła się i wyciągnęła swoją gizarmę, która cierpliwie czekała na właścicielkę, wbita w ziemię.
- A pani?
- Ja mam coś do zrobienia.- Zaśmiała się cicho i spojrzała kątem oka na Yanvara, który spoglądał na nią z góry bez konkretnego wyrazu twarzy. Zamachnęła się bronią, tak, że ta pobrudziła ziemię krwią.
Białą krwią.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz