niedziela, 13 kwietnia 2014

Wpis fabularny- Yavar/Sierra

Yanvar odwrócił głowę spoglądając w dal. Na tle soczyście zielonych lasów, które szumiały cicho i dość złowrogo malowała się sylwetka jednego z jego ludzi, który stał na czatach.
-Ruszaj się, Sierra. Niedługo nadejdzie godzina żeru Meericorów. Chyba nie masz ochoty się z nimi spotkać-powiedział Jednooki, obracając gniadosza, który drobił nerwowo, ryjąc kopytami ziemię.
Kobieta nie odpowiedziała. Cóż, faktycznie nie miała ochoty na spotkanie z tymi monstrami, a w tutejszych lasach było ich mnóstwo.
-Przyprowadź mojego wierzchowca-rzuciła do jednego z przechodzących wojowników.
Mężczyzna skinął głową, a już po chwili prowadził pięknego, smukłego ogiera bułanej maści. Koń zarzucał nerwowo głową, rżąc cicho, jakby denerwowała go każda chwila spędzona z kimś innym poza Sierrą.
Czarna ujęła lejce wierzchowca i pogłaskała go czule po policzku.
-Spokojnie, Voirrey-szepnęła.
Gdy zwierzę uspokoiło się dosiadła go i podjechała do Yanvara.
-Możemy jechać-zameldowała.
Jednooki skinął jej głową i spiął ogiera, który ruszył w kłus, a potem galop. Jego kopyta waliły głośno o wilgotną, miękką ziemię. Wężowa Dama jechała tuż za nim, z lekkim uśmiechem przyglądając się ukochanemu mężczyźnie. W jego nieprzeniknionej, wiecznie poważnej twarzy było coś, co ją oczarowało. W sumie nawet sama nie wiedziała co.
Po chwili stanęli pod lasem, gdzie na straży czuwał wysoki, smukły szpieg Yanvara.
-Asvorn. Odprowadź proszę Sierrę do obozu, ja mam coś do załatwienia. Zajmie mi to może godzinę…
Sierra spojrzała na niego z wyrzutem, ale zacisnęła wargi i nic nie powiedziała.
-Tak jest, Generale!
Ruszył razem z Czarną do obozowiska w głębi lasu, tuż przy niedużym, ale wartkim strumieniu. Kobieta nie odezwała się ani słowem, mimo iż żołnierz Yanvara starał się nawiązać rozmowę i przerwać tę krępującą ciszę, która między nimi zapadła.

[...] Yanvar zjechał z gościńca, kierując się do źródła szumu wody. Po chwili stanął na niedużej, porośniętej mchem i drobnymi krzewami polanie, okrytej od góry konarami drzew. Po środku przepływał nieduży strumyk. Zeskoczył z konia i ruszył w kierunku wody. Stanął na brzegu i spojrzał przed siebie. Woda niespodziewanie zaczęła się lekko kotłować i pokrywać szronem. Ciecz nabrała ciemnej, smolistej barwy i skrzepła. Przez chwilę widział w czarnym lustrze swoje odbicie, ale nie trwało to długo. Ujrzał w głębi kamienne, blade oblicze młodej, poważnej kobiety o mistycznym, groteskowym wyglądzie. Tafla pękła lekko, a oblicze kobiety poruszyło się.
-Krasrorphio…-odezwał się.
Usłyszał cichy chichot.
-Witaj, Generale.-Młoda, tajemnicza kobieta odezwała się, a na jej bladych wargach pojawiło się rozbawienie.


-Jak Ci idzie? Znalazłaś już to, po co Cię wysłałem?-zapytał.
-To nie takie łatwe. Mój pomocnik jest.. nieco nierozgarnięty, a składniki do tego, czego potrzebujesz nie są łatwe do zdobycia. Musisz uzbroić się w cierpliwość, generale-szepnęła.
Yanvar skrzywił się niezadowolony z odpowiedzi.
-Nie mam wiele czasu. Ufam, że wywiążesz się w czasie, który ci dałem, albo szybciej.
-Postaram się, ale niczego nie obiecuję-rzuciła stanowczo i spoważniała.
Jednooki nie odezwał się. Po prostu skinął głową na pożegnanie, odwrócił się i wrócił do swojego wierzchowca. Woda w ułamku sekundy wróciła do normy. Dosiadł ogiera i popędził do swojego obozu.

[...] Po kilkunastu minutach dotarł wreszcie do obozowiska zeskakując z konia. Przywiązał go do słupka na obrzeżach i przeszedł przez obóz widząc jednym okiem salutujących mu żołnierzy.
-Generale Yanvar! Pani Sierra Cię oczekuje. Jest w Twoim namiocie!-zameldował jeden z jego ludzi.
-Świetnie. Dziękuję. A gdzie Kailin?
-Ćwiczy z Umbrą strzelanie z łuku-odparł.
-Gdy skończą niech przyjdzie do mnie-rozkazał i bez słowa skierował się do swojego lokum.
Wszedł do niego, omiatając wnętrze wzrokiem. Przy stole, na niskim fotelu siedziała Sierra, popijając wino ze srebrnego kielicha.
-Wreszcie jesteś…-skwitowała i wstała, odstawiając puchar z winem.
Yanvar posłał jej nieodgadnione spojrzenie i począł zdejmować z siebie skórzaną, ciężką kurtkę zapinaną na stalowe klamry. Sierra zbliżyła się do niego, wspięła na palce, oparłszy jego tors dłońmi i ucałowała go w policzek.
-Tęskniłam.
Jednooki pogładził dłonią jej długie, piękne włosy.
-Ja też, Sierro.
Ich pocałunki stały się jeszcze gorętsze niż na początku. Po chwili wstrzymali się słysząc, że ktoś wchodzi do namiotu.
Kobieta odsunęła się z uśmieszkiem rozbawienia od Yanvara i spojrzała na niego. Był lekko zawiedziony. Nie pokazywał tego, ale wiedziała ze był. Do pomieszczenia wsunął jeden z podwładnych Jednookiego u boku mając na oko dwunastoletniego chłopca, o włosach tego samego odcienia, co Wężowa Dama.


Kobieta uśmiechnęła się na widok dopiero, co wytartego z ziemi dziecka.
Yanvar spojrzał na syna. Chłopiec stał z powagą na twarzy. Wyglądał na nieco wystraszonego.
-Kailin, przywitaj się z matką-powiedział.
Chłopiec wahał się chwilę, ale potem podszedł do Sierry i zmusił do lekkiego uśmiechu.
-Witaj, matko...-wydusił.
- No proszę... - rzuciła Sierra.- Długo się nie widzieliśmy, a ty masz mi tylko tyle do powiedzenia? - zapytała, pochylając się do niego i całując w czoło, przyciągając do piersi i lekko przytulając. - Ale to nic. Mama się stęskniła. Masz jakieś skargi na ojca? - Zaśmiała się.
Chłopiec pokręcił przecząco głową. Yanvar wpatrywał się w niego bacznie.
-Jak nauka strzelania z Umbrą?-zapytał. -Wciąż z nie umiesz naciągnąć cięciwy?-zapytał z przekąsem.
Chłopiec spojrzał na niego kątem oka.
-Umiem.
- A kiedy pokażesz? - zagadnęła kobieta, zakładając ręce na piersi. Nie ma co, cieszyła się niezmiernie ze spotkania z Kailinem. Miała rzadko szansę zobaczyć się z Yanvarem, a co dopiero z własnym synem. Gdyby którykolwiek z jej wrogów się dowiedział, że ma potomstwo... Jej syn byłby zagrożony. Mniej ważnym argumentem był fakt, iż Sierra i Yanvar nie mieli ślubu, a ona jest członkiem rodziny królewskiej.
- A kiedy mogę? - odparł chłopiec.
- Słońce zachodzi, widoczność będzie słaba, nie dzisiaj - rzucił ojciec dziecka.
Sierra posłała mu spojrzenie typowe dla kobiety mówiącej 'psujesz zabawę, kochany'.
-Idź do siebie, przeczytaj dwadzieścia stron lektury, którą zadał Ci Vasco i idź spać. Jutro Cię z niej odpytam. Masz znać daty-rozkazał Jednooki.
Chłopiec skrzywił się lekko, wyraźnie niezadowolony z polecenia, ale skinął głową.
-Mogę już iść?-zapytał.
- Idź, idź. Ojciec mówi, to ma tak być, jutro pokażesz mi jak sobie radzisz z łukiem, dobrze?
- Dobrze, matko... - odparł chłopiec lekko się rumieniąc z zażenowania. - Dobrej nocy.
- Miłych snów, Kailin. - Uśmiechnęła się. Yanvar mruknął coś krótko na pożegnanie do syna i gdy ten opuścił namiot, podszedł do wazy z winem i napełnił nim kielich.
- Jesteś niemożliwy. Ile z nim rozmawiałam? Dwie, trzy minuty? - powiedziała kobieta urażona. Usiadła na brzegu łoża i posłała generałowi obrażone spojrzenie.
-Jutro z nim porozmawiasz. Dzisiaj on musi się uczyć i wypocząć przed jutrzejszym treningiem. Nie wyrośnie na wojownika, jeśli ciągle będzie ssać cycka matki- mruknął.-Poza tym wieczór jest czasem dla nas.
Na twarz córki Mercera wpełzł nikły uśmieszek.
- Wygoniłeś dziecko, by nie przeszkadzało? - zapytała rozbawiona. - Jak mogłeś? To okropne.
- Żałujesz?
- Nie. Ani trochę. - zachichotała, wstając.
Idąc powoli w stronę faceta rozpięła czarną szatę utrzymująca się na ramionach i luźno opadającą na jej smukłe ciało. Materiał spadł na podłogę pozostawiając kuszące, młode ciało Sierry na widoku, a także jej średniej wielkości, ale ukochane przez mężczyznę piersi. Uśmiechnęła się figlarnie kołysała swoimi biodrami jak prawdziwy wąż, czasem wyglądała jakby tańczyła w takt jakieś słyszalnej tylko dla niej muzyki. Wygłupiała się, musiała mieć ostatnio ciężkie dni. Nie żeby Yanvar tego nie lubił. Dosłownie pożerał jej gibkie ciało wzrokiem. Mężczyzna podszedł do niej i wpił się w jej usta. Jej język wsunął do jego ust tańcząc w nich z rozkoszą. Jednooki zsunął dłonie po jej plecach i położył je na krągłych pośladkach. Pchnął ją lekko na łóżko. Jej głowa opadła miękko na poduszki, a włosy rozsypały się po pościeli, układając w pojedyncze pasma niczym węże. Zdjął spodnie i koszulę, odsłaniając muskularne, potężne ciało, zarośniętą pierś i przede wszystkim dużego, rozochoconego członka. Ujął go w dłoń, zaczął nią poruszać, by przygotować się do ostatecznego miłosnego aktu. Uklęknął nad kobietą i kontynuował namiętne pocałunki. Jego wargi skupiły się na piersiach kobiety, a krótka, posiwiała broda drażniła delikatnie jej skórę. Zaśmiała się cicho. Spojrzał na nią pytająco.
-Tak strasznie mi tego brakowało. Za rzadko to robimy-szepnęła.
Nie odpowiedział. Posłał jej tylko lekki uśmiech i wrócił do pieszczot.
Po chwili odsunął się od niej, rozchylił jej nogi, ręką dotknął kępkę jej włosów na kroczu, a palcami musnął wilgotną, rozochoconą muszelkę. Zmrużyła powieki mrucząc cicho. Bez dłuższego zwlekania wszedł w nią słysząc krzyk jej zadowolenia i uniesienia. Przeszli do sedna.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz