wtorek, 18 lutego 2014

Od Epiceii c.d. Tonili - Misja "Próba Wrobienia"

      Nigdy nie jestem pewna co przyniesie mi kolejny świt w Rebelii. Czasem są to dni spokojne, wypełnione trajkotaniem Delvy oraz towarzystwem Toni i Rais. A czasem... Samo wspomnienie tego, co zobaczyłam podczas pierwszej misji mrozi mi krew w żyłach. Po prostu czuję, że zaczynam odchodzić od zmysłów. Dlaczego? Dzień po złożeniu Elegii raportu z pierwszej misji musiałam iść na miasto odebrać ważne dokumenty od naszych wspólników. Niestety, w drodze powrotnej uraczył mnie widok zjawy z urąbaną w połowie głową. Był to rosły mężczyzna z barami jak sam kat naszego miasta. Zabawne, bo mimo przerażenia i natychmiastowej ucieczki nie zemdlałam i chyba wiem dlaczego. Od kiedy zjawy, potwory, czy takie tam, piją (a przynajmniej próbują) piwo pod karczmą? Biedak nawet kufla nie mógł chwycić i się pieklił z tej przyczyny. Trochę mu współczułam... Ale nie pomogłabym za cholerę!
      Dowiedziałam się jakie zadanie ja i Tonila musimy wykonać. Masując się ręka po karku szłam za Pryzmą i myślałam. Zastanawiała mnie ta cała Garwena. Przez moje małe obeznanie wśród Białych i przesiadywanie w pokoju nie znam tu wielu ludzi. Może garstkę, resztę dobitnie ignoruję lub boję się podejść doń bliżej, niż na odległość trzydziestu stóp.
Cóż... Koniec obijania się, trzeba się wziąć do tej niewdzięcznej pracy.
- Hej, Toni. - odezwałam się. - Powiedz mi, skąd znasz Świszczącą?
- A, kiedyś grałyśmy razem w kości. Równa baba! - powiedział​a białowłosa, z szerokim uśmiechem. - Nie wydaje mi się, by faktycznie spiskowała z Czarnymi...
"To wcale nie brzmi dobrze", pomyślałam. Z tej wypowiedzi wnioskuję, że nie znają się długo, bardziej przelotnie. Tonila za bardzo wchodzi w reakcje z innymi ludźmi, zbyt łatwo w nich wierzy, chociaż... Nie powinnam tego oceniać. Lepsza od niej nie jestem.
- Innymi słowy dużo o niej nie wiesz? - Chciałam się upewnić. - Każda informacja by się przydała.
- Nie. Nie dużo, ale... serio Wierzysz, że ona może zdradzić? Bardziej podejrzanie wyglądają Ci, co ją oskarżają. - Wzruszyła ramionami.
Skrzywiłam lekko buzię.
- Najciemniej pod latarnia, gadają... - Z kieszeni sukienki wyciągnęłam klucze do jednego z pokoju przesłuchań, w końcu skoro tu już jesteśmy, to czemu by nie przygotować jakiejś strategii? - Przypomnij, kto był oskarżony? Wiemy, z kim się zadają? Jak zarabiają? Trzeba będzie się postarać o osobne przesłuchanie i nietypowe pytania. Czym dziwniejsze i szczegółowe, tym łatwiej będzie wykryć kłamstwa i uniewinnić tą twoją Garwenę. O ile zeznania nie będą zgodne...
-No oskarżyli ją Haran Łuszczyk i Tępy Zack. Że niby zaciągnęła naszych dwóch do jaskini by tam zabili ich Czarni... Nie wierzę w to ani trochę.
      Przetarłam czerwone ze zmęczenia oczy. Cholera, nie sypiam dobrze, wykończę się... Wyjmując spod prostego, kanciastego biurka papier, atrament i pióra, nagle zdębiałam.
- Co jest? - Tonila podeszła by spojrzeć na puste pożółkłe kartki.
- Kur... - "wa" dokończyłam w myślach. Zapomniałam. - Jeszcze nie umiem zapisać niektórych rzeczy, coś skopię w pytaniach i zapomnę co miałam na myśli... - burknęłam kładąc głowę na szorstkim blacie. - Jestem beznadziejnym przykładem porażki systemu nauczania dla sierot.
- To miał być żart? - Białowłosa wyszczerzyła się ni to złośliwie, ni z dezaprobatą. Wydaje mi się, czy tylko ja to wzięłam na serio?
- Chodź do Raffaela. On z tego co wiem dobrze pisze. Szybko! - Pociągnęła mnie za sobą w stronę rotundy, wokół której poustawiane były stoły. Przy jednym z nich, razem z kilkoma innymi facetami, siedział Rafa.
- A czytać to ty umiesz? - zapytała​ zaskoczona. Odkryłam, że się czerwienie.
- Oczywiście, że tak...! Umiem, ale jeszcze pracuje ciężko by lepiej sobie z tym radzić- wyznałam. - Na razie musiałam zacząć podstawy pisania, bo potem może być za późno na naukę czegokolwiek. Tak mówi Lasstin. - Tonila spojrzała na mnie z lekkim zadziornym uśmiechem i podbiegła do Raffaela.
- Rafa, masz dłuższą chwilę? Chciałyśmy cię prosić o przysługę.
Mężczyzna uniósł dłoń do góry, pokazując, by Toni dała mu chwilę. Rzucił kości i czekał, aż się potoczą.
-No i to, kurwa, rozumiem! - krzyknął zadowolony. - Cała piątka!
Zgarnął sumę wygraną od przeciwnika, przeprosił towarzyszy i podszedł do mnie i Pryzmy.
- No, słucham was. O co chodzi? - zapytał.
- Miałbyś może pięć minut? - zapytałam. - Eric prosił nas o rozwiązanie jednej sprawy, a do tego potrzebujemy kogoś, kto umie pisać. - "Epicea, zaprzestań się rumienić, wyglądasz głupio, zwłaszcza taka blada baba, jak ty" pomyślałam. - I chciałam Ci jeszcze raz podziękować za pomoc wtedy, w mieście.
-No nie ma sprawy. Czego wam trzeba? - zapytał, obdarowując nas szczerym uśmiechem.
-Chodzi o zapisanie paru pytań do przesłuchań.- wyjaśniłam.

-Oho, coraz większe powodzenie jako mówczyni? - Z coraz szerszym wyszczerzem zerknął za siebie. - Gruby! Zaraz dokończymy, tylko pomogę młodym! - Jego towarzysz skinął głową. - No dobra, dziewczyny. Kartka, pióro i wio.

[...] Po dziesięciu minutach cała kartka była zapisana estetycznym pismem.
- Aż dwadzieścia pytań? - zdziwił się. - Nie za dużo trochę?
- Zależy od ich odpowiedzi. - Wzruszyłam ramionami i zabrałam od niego gotowy dokument. Na moją buzię wkradł się lekki uśmiech. - Znowu muszę ci podziękować. Ale jeszcze jedno pytanie: Wiesz gdzie jest Tępy Zack i Łuszczyk?
- Ostatnio widziałem ich obydwu w karczmie nieopodal wschodniej bramy. Ale gdzie są teraz... Tego nie wiem. - Wzruszył lekko ramionami. Cholera. Mogą być wszędzie... Nienawidzę komplikacji.
- No to idziemy! - rzuciła Tonila z szerokim uśmiechem.
- A-ale...! - zawahałam się. Jednakowoż, moja droga przyjaciółka nie zna tego słowa i szybko pochwyciła mnie za rękę.
- No nie marudź, tylko chodź!
- A...! A nieważne... - burknęłam. - Jeszcze raz dzięki, Rafa! - zawołałam do wyszczerzonego faceta, pragnącego już wrócić do swojej gry. Niech oszukuje ludzi dalej, założę się, ze te kości są lewe.
      Dopiero na którymś z korytarzy prowadzących na zewnątrz zatrzymałam siłą rozpędzoną skrytobójczynię.​ 
- Wyjaśnij mi, jak masz zamiar ich znaleźć?! - warknęłam.
- To zostaw mnie! - Jej oczy świeciły z podniecenia na myśl o poszukiwaniach. - Rozdzielamy się. Ty przeszukasz górny odcinek wschodni, a ja dolny. Widzimy się na rynku! - powiedział​a i pomknęła jak strzała do jednego z wylotów na miasto.
- Toni...! - jęknęłam. - Nie zostawiaj mnie, kretynko! Słyszysz?! - wydarłam się za dziewczęciem, które miało mnie głęboko w poważaniu. Ta jedynie puściła mi buziaka w powietrzu i zniknęła za zakrętem, jak jakiś cholerny chochlik z armatką w dupie. Westchnęłam. 
Więc... Mam sobie przeszukać kawał miasta. Mam to zrobić bojąc się wyjść z pokoju w tej całej Rebelii... 
     "Powodzenia, Epicea, powodzenia. Prędzej ta nieposkromiona białowłosa wichura ich dopadnie, niż ty buty założysz."

<Tooooonila?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz