niedziela, 23 lutego 2014

Od Tonili c.d. Epicei- Misja ,,Próba wrobienia"

Biegłam przed siebie w kierunku górnych alei, tuż obok Wschodniej Bramy. Zaglądałam do każdej karczmy, każdej ślepej uliczki, każdego zakamarka, jakbym szukała czegoś cennego, co zgubiłam przed chwilą. Ludzie gapili się na mnie jak na głupią, ale trudno. Cholera! Nawet w karczmach ich nie ma? Może Epi ich znajdzie? Mam nadzieję, inaczej przesłuchanie Łuszczyka i Tępego odwlecze się znacznie w czasie. Wsunęłam do chyba najbardziej obskurnej oberży w mieście, która nosiła wdzięczną nazwę ,,Pod krzywym cutlasem", ale i tak wszyscy zwali ją po swojemu, wiadomo jak. No cóż... Wewnątrz cuchnęło potem, piwem i jakimś rozgotowanym, starym mięsem. Przeleciałam wzrokiem po wszystkich, nietypowych gościach z najbiedniejszych dzielnic miasta, ale nigdzie nie widziałam naszych dwóch kompanów. Przeklęłam pod nosem wściekła.
Usiadłam załamana na skrzynkach po owocach, które stały obok gnijącej sterty śmieci. Strasznie napaliłam się na tę misję, a nasze ,,zguby” uniemożliwiały mi wykonanie jej. Spojrzałam przed siebie i zadrżałam widząc stojącego przy jakimś straganie pochylonego staruszka, który jakiś czas temu opowiadał swoim wnukom i mi historię o Jednookim. Podniosłam się i ruszyłam w jego kierunku. Poprawiłam chustę na głowie i stanęłam obok. Kupował czerwone, soczyste jabłka. 
-Dzień dobry!-rzuciłam, wychylając białą łepetynę w jego stronę. Staruszek wyglądał na zaskoczonego. Przyjrzał się mi i dopiero teraz przypomniał sobie kim jestem.
-Oh! To Ty, białowłosa dziewczyno. Co Cię do mnie sprowadza? Czyżbyś zapragnęła wysłuchać jeszcze jednej historii o generale Jednookim?-zapytał, uśmiechając się pod nosem. 
Zapłacił za owoce i wręczył mi jedno z zakupionych jabłek. Podziękowałam i ugryzłam je idąc obok niego w kierunku biblioteki. Owoc smakował cudownie. Znacznie lepiej niż te kradzione… 
-Właściwie to nie. Znaczy, szukam towarzyszy i zauważyłam Pana przypadkiem. Nie bardzo wiem co robić. Nie wiem gdzie ich znaleźć, a to ważne- wydukałam.-Może widział Pan takich dwóch obwiesiów? Jeden szczerbaty z rzadkimi włosami, drugi wielki z chorą skórą? 
Przemilczał pytanie, dopiero po chwili się odezwał.
-No tak... Może chodźmy do mojego domu. Zrobię Ci kubek herbaty, porozmawiamy. Dzieci nie ma. Pomagają matce w stajni- zaproponował.
-Oh... To bardzo miłe, ale chyba nie mogę.-Zmieszałam się.
-A to czemu?-zapytał.
-Właściwie to… Chwilka mnie nie zbawi.- Uśmiechnęłam się lekko. Nie umiałam mu odmówić, bo w jego wzroku było coś… hipnotyzującego. Przeszliśmy przez parę alejek idąc w kierunku jego domu, który znajdował się obok biblioteki. Po chwili znaleźliśmy się w skromnym, ale czystym domostwie dziadka. Staruszek podreptał do kuchni i począł krzątać się po niej. Zaraz przyniósł dwa kubki parującego naparu. Wciągnęłam zapach aromatycznej herbaty i pociągnęłam łyk. Pyszna. Usiadłam w fotelu.
-No więc, powiedz mi Białowłosa.- Zniżył głos.-Dlaczego jesteś względem mnie taka nieufna?-zapytał z iskierkami rozbawienia w oczach.
-Nieufna...? Znaczy, nie znam Pana, ale nie jestem nieufna.-Zaprzeczyłam.
Uśmiechnął się.
-Jest w Tobie coś, czego nie potrafię wyjaśnić słowami. Jakaś siła... Może nie tyle masz w sobie Biel, co pała od Ciebie moc. 
Spojrzałam na niego ogłupiała.
-Nie rozumiem...- Zawahałam się. Nie wiedziałam o co mu chodzi. Czułam się jak w pułapce.
-Zrozumiesz. A teraz powiedz mi, ale tak szczerze... Dlaczego interesuje Cię Jednooki?-Spojrzał na mnie przenikliwymi, mglistymi, oczyma w kolorze nieba.
-Ja... No. Ciekawa postać. Po prostu.-Wydukałam.
Westchnął.
-Nie baw się w to, dziecko. Nie zadzieraj z nim. Ta czerwona chusta z moich opowieści jest moim urojeniem, które ma w wyobraźni dzieci nadać mu bardziej przyjemnego wizerunku, ale to nie jest byle korsarz.  To nie jest osoba, z którą można zadzierać... Strzeżcie się go. On czuwa. Potrafi być wszędzie... Nie da się go złapać. Nie da się pokonać...-Mówił to z dziwnym lękiem w głosie.-Jego nie da się zabić...-Ręce mu drżały, jakby miał zaraz wypuścić z dłoni kubek z herbatą.
Serce waliło mi jak dzikie. Z trudem uniosłam herbatę do ust i wypiłam zawartość.
-Ja... Muszę już iść!-Zerwałam się z siedzenia i ruszyłam w kierunku drzwi.
-Osoby, których szukasz obżerają się skradzionymi ciastkami w alejce zsypowej przy kuźni.-Uśmiechnął się.
Skinęłam nerwowo głową i wybiegłam z domu rzucając się we wskazanym kierunku.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz