piątek, 7 lutego 2014

Od Juno- Misja ,,Sprawa honoru"

Dziś wyjątkowo nie chciało mi się wstać z łóżka. Gdyby nie Nux, spała bym do południa. Wygramoliłam się z pod pościeli i ubrałam. Poszłam coś zjeść. Zmusiłam się do jedzenia. Nadal przymulona wyszłam z kryjówki. Minęłam parę zakrętów i już byłam w domu ojca. W drzwiach napadła na mnie Dalia - moja młodsza wkurzająca siostra. Zza drzwi salonu wychylił się Liekos, jak zawsze jego czarne, falowane włosy opadały na równie czarne oczy.
- Juno? Co ty tutaj robisz?- zapytał.
-Przyszłam po mojego konia Akkana, wczoraj wieczorem dostałam kolejne zlecenie - powiedziałam.
- Źle wyglądasz - zmienił temat. 
- Dziś, gdy wstałam było mi niedobrze - mruknęłam.
Zamyślił się, po czym powiedział:
-Jesteś w ciąży?
-Tato! Jako mogę być w ciąży, skoro jeszcze w ogóle nie byłam z mężczyzną w łóżku!-roześmiałam się.
- O ile wiem...
-Do niczego nie doszło, bo go zamordowałam! - przerwałam mu.
- Mam prezent dla ciebie - zaprowadził mnie do stajni.
- Czego mam się spodziewać? - zapytałam.
-Twój koń Akkan zdechł dwa dni temu.- Liekos spochmurniał i otworzył jeden z boksów, z którego wyszła brązowa, masywna klacz.



- Co? Zdechł? - Akkan był moim ulubionym koniem.

- Został otruty, ale nie przejmuj się. Ten człowiek został już wytropiony - powiedział. - To twoja nowa klacz.
- Dlaczego mi wcześniej nie powiedziałeś?
- Nie mówmy o tym. - Jego spokój mnie drażnił, ale niezbyt szczęśliwa dosiadłam wreszcie konia.

Ruszyłam do Rutthen. Klacz gładko dawała się prowadzić, mimo to nie byłam zbyt do niej przekonana. Szybko galopowała, ale równie szybko się męczyła, musiałam co jakiś czas zwalniać, by znów ją popędzić. Późno w nocy trzeciego dnia dotarłam w końcu do Rutthen. W duszy przeklinałam tego konia. Czułam się zmęczona, ale nie pozwoliłam sobie choćby na krótki odpoczynek podczas trwania misji. Zaczęło świtać. Wjechałam do jakiegoś miasta. Byłam tam już kiedyś. Z łatwością znalazłam kryjówkę oddziału Ruttheńskiego. Nie powitali mnie tam miło, ale w końcu znalazła się osobę, która zaprowadziła mnie do ich dowódcy.

Weszłam do ciemnego gabinetu dowódcy.
- Tak?- zapytał unosząc wzrok znad książki.
Dziewczyna, która mnie przyprowadziła zniknęła.
- Przysłał mnie Odział Tserren Vijski.- powiedziałam.
- Ach, więc to tym masz znaleźć moją nie wdzięczną żonę? - podał mi kartkę, nieco żółtawą. Otworzyłam ją. Znajdował się tam szkic jego żony. Opowiedział mi o tym w skrócie o Donnie i Irwanie.
- Dobrze.-Skinęłam lekko głową.
-Jeśli chcesz odpocząć...
- To nie będzie konieczne, zacznę już teraz - przerwałam mu.

Powiedział, że jego ludzie widzieli jak ta dwójka ucieka na Południe. W tamtą stronę pojechałam. Trafiłam do obskurnego miasteczka, ale ich tam nie było. Dopiero na granicy Nux wpadł na trop. Dzięki paru kupcom i chłopom dotarłam do małej chatki na skraju lasu . Przywiązałam mojego konia, obok innego wierzchowca, który wydawał się wyczerpany. Zapukałam do drzwi. Otworzyła mi jakaś staruszka.

- Tak? - zapytała łagodnym głosem, przepchnęłam ją i weszłam do środka. Nux zaczął węszyć. Skrzypienie podłogi zdradził mi, że ktoś się czai za moimi plecami. Odwróciłam się ledwo unikając noża. Mężczyzna wyglądał na bardzo zdenerwowanego, ale był też głupi. Powaliłam go.
- Gdzie Donna? - warknęłam kładąc jedną stopę na jego klatce piersiowej, by nie mógł się podnieść.
- Nigdy ci nie powiem - warknął.
- Zostałeś kiedyś wykastrowany? Nie. Więc zaraz będziesz - powiedziałam. - Nux, bierz go.
Nie zamierzałam patrzeć na tę scenkę. Odwróciłam się do staruszki, wyglądała na przerażoną. Zdarłam chustę z jej włosów, a nią wytarłam jej gębę.
-Bardzo sprytnie, ukryłaś włosy i zrobiłaś sobie postarzający makijaż. Tą samą chustą związałam jej ręce. Spojrzałam na Nux'a. Przy nogach mężczyzny rosła plama krwi. - Zostaw go - zawołałam wilka.
Przerzuciłam Donnę przez siodło i zawiozłam ją do Osstisa. Wytropienie jej zajęło mi trzy dni, razem z dojazdem i powrotem czterodniowym to już 10 dni, ale było warto. Zadowolona z siebie wróciłam do kryjówki. Klacz nazwałam Nim...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz