wtorek, 18 lutego 2014

Od Tonili c.d. Aerney'a

Po wyjściu z karczmy zabraliśmy konie ze stajni i opuściliśmy nieduże miasto. Do Revium było już niedaleko, ale droga z tym gburem ciągnęła się w nieskończoność. Nasze rozmowy polegały głównie na nieprzyjemnych docinkach i przechwalaniu się przez Aerney’a. Idiota! Wyklinałam na niego w myślach. Nakopie Elegii do tyłka za to, że każe mi przebywać w towarzystwie takich typów, ale mus to mus. Popędziłam Rosh’a do galopu i wyprzedziłam młodego mężczyznę chcąc odciąć się od jego głupich zaczepek. Srokaty ogier podrzucił łbem niezadowolony, ale mimo masywnej budowy to w roli biegacza sprawdzał się niezawodnie.




 Aerney chciał się ścigać, ale piorunującym spojrzeniem dałam mu do zrozumienia, że nie mam ochoty. Chyba dał spokój. Gorzej niż z dzieckiem! Po około następnych dwóch kilometrach drogi Rosh zwolnił i zarżał nerwowo.
-Shi? Co jest?-zapytałam, klepiąc go po szyi. 
Byliśmy w terenie otoczonym z dwóch stron niewielkimi wzniesieniami, które porastały gęste lasy. Chłopak dogonił nas i zatrzymał konia.
-Co się dzieje?-zapytał. Jego koń też drobił nerwowo.
-Nie wiem…-Spojrzałam w kierunku lasu.
-Cholera!-syknęłam, gdy mym oczom ukazały się błyszczące, wielkie ślepia pomiędzy pniami drzew. Zaraz zaś pojawiły się kolejne.
-Radrody!-wrzasnęłam. 
Popędziłam Rosh’a, który przerażony rzucił się do szaleńczego biegu. Wierzchowiec towarzysza również. Stado złożone z około siedmiu Radrodów zaczęło pościg czując w nas łatwy łup. Zadziwiająco szybkie drapieżniki siedziały nam prawie na ogonach.
-Nie uciekniemy! Są za szybkie!-krzyknęłam patrząc na chłopaka. Miałam nadzieję, że ma jakiś plan.
<Aerney?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz