sobota, 8 lutego 2014

Od Leali c.d. Tonili

Oho, magia, słodko. No to jestem wiedźmą… Stanął za mną,  poczułam na ramionach jego dotyk. Zaraz, moment, ej, ej, ejjjj! Ja się o  macanie nie prosiłam, prze pana, ja tu nie chcę żadnego masażu czy co  to ma być, miało nie być też skręcania karku..! I pstryk.
O, boję się?
Właściwie  nie mam pojęcia co się dzieje… Czuję się jakby było kilka mnie, albo  nie, tylko dwie – ale za to jedna nie wiedząca kompletne co się dzieje, a  druga orientująca się w tym bałaganie, ale tak tylko trochę. I za  cholerę nie mająca zielonego pojęcia co robić. Jestem przestraszona…  Chyba idziemy tutaj, tak, z tą dziewczyną z białymi włosami i tą, która  okazała się na tyle miła, że wyrok śmierci na mnie przeniosła z  natychmiastowego​ na czas nieokreślony. Idziemy, boję się nie tyle o  siebie co o Burka, idiota pewnie teraz się kręci gdzieś na zewnątrz i  wcale na siebie nie uważa. Odwracam się przerażona, ale mimo wszystko  już godząca się z tym, że życia wiele mi nie zostało… Budzę się na  drzewie, słysząc szepty, serce podchodzi mi prawie do gardła. Daję  zwierzakowi jabłko, klepię po boku, tak, dzisiaj śpimy w buszu, Burek.  Jedziemy długo, długo, wcale nie kręcimy się w kółko, chociaż nie wiemy  gdzie chcemy się znaleźć. Uciekam z miasta ze zdobycznym jedzeniem,  wcale się nie martwię że mnie złapią, nie dadzą rady… Śpię gdzieś  wtulona w kąt, niezauważona, jest dobrze. Nikt mnie nie widzi, nikt mnie  nie słyszy, ja też nikogo nie zauważam. Ulga, wielka ulga, jednak  kładzie się na nią cień strachu. Przepełniona wolnością, szczęściem,  wspinam się wyżej i wyżej, góry są wspaniałe, las, tak… Nie ma ludzi,  nienawidzę ich, jest dobrze, wystarczy mi Burek. Mimo to dziwnie się  czuję, coś mnie obserwuje. To trochę niepokojące, ale nie, szum lasu i  śpiew ptaków mnie uspokajają. Koń… Boli, boli, ale on jest  przestraszony, boi się mnie bardziej niż ja jego. Coś szeleści, krzaki  szumią, boję się. Co to? Zabiłam kogoś..? Nie, nie, jest dobrze, to  trup, ale to nie moja wina, nie moja wina… Kolejne miasto, kolejni  ludzie których można okraść. Chodzę bez celu, ale lubię to, jestem  wolna, nikt mi nie rozkazuje. Co robić, co robić, zabiłam, niedobrze,  boję się, ale jest dobrze, już dobrze. Złapali mnie, chcą skrzywdzić,  boję się, ratujcie, ktokolwiek, pomóżcie, oni mnie zamknęli, coś chcą,  nie chcę żeby to robili, nie… Las jest dobry, cicho, brak ludzi. Boję  się ich. Boję. Nic nie pamiętam, znowu nic nie pamiętam…

„Wróciłam”  do siebie nagle, bez ostrzeżenia. Świetnie. Mimo że oczy miałam cały  czas szeroko otwarte czułam łzy w oczach, przez to że nie mrugałam,  dopiero teraz zaczęłam przez nie widzieć. Co to, do jasnej cholery,  było..?

<Tonila?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz