poniedziałek, 17 lutego 2014

Od Erthorana- Początek cz.3


Obudziłem się z potwornym bólem głowy. Przesadziłem z ostatnią przemianą. Byłem jakiś ociężały i dalej nieprzytomny, obrazy z poprzedniego wieczora wirowały mi w głowie. Dopiero po chwili udało mnie się ułożyć je w całość. Przypomniałem sobie wszystko dokładnie i kiedy tylko zorientowałem się, że leżę związany obok wygasłego ogniska, chciałem uciec jak najszybciej. Nie mogłem jednak, gdyż po wczorajszej przemianie czułem się słaby i naprawdę nie miałem energii na następną. Zastanawiało mnie tylko co też mają zamiar ze mną zrobić. Słońce już wstało, więc musiało być dość późno. W miarę swoich możliwości rozejrzałem się po polanie. Namiot stał postawiony po drugiej stronie, naprzeciw korzenia. Kiedy mocno odwróciłem głowę dostrzegłem także coś co było skutkiem wczorajszych wydarzeń. Sahta leżała martwa na śniegu, a wokoło niej śnieg zabarwił się na czerwono. Była przebita na wylot. Jej brązowe futro całe ociekło w krwi spływającej z grzbietu. Pysk leżał bezwładnie na ziemi, a jej oczy już nigdy nie miały się otworzyć. Czułem się z tym źle. Być może gdybym nie szedł dalej za ludźmi, nic by się nie stało. Teraz jednak nie było czasu na rozmyślanie co, by było gdyby, gdyż właśnie wtedy z namiotu wyszli ci dwaj mężczyźni. 
Stanęli nieopodal i jeden szepnął drugiemu coś do ucha. Wywnioskowałem, ze chodziło o mnie, ponieważ mężczyzna ruszył wówczas w moim kierunku. Zupełnie nie byłem pewny co w takiej sytuacji mam robić. Zdziwiło mnie to co zrobił. Przeciął moje więzy, jakby niczego się nie obawiając, zresztą rzeczywiście nie miał czego. I tak nie byłem w stanie uciec.
-Wstawaj –powiedział, a ja ledwo podniosłem się z ziemi. Coraz bardziej ciekawiło mnie co mają zamiar ze mną zrobić. Nie pytałem jednak o nic. I poszedłem za nimi. 
Nie byłem szczególnie zadowolony, kiedy zbliżaliśmy się do wioski. Zbyt wielu ludzi się tam kręciło, oni jednak wydawali się zupełnie zadowoleni. Chłopi tłoczyli się wokół domów i zagród. Nawet w zimie mieli ręce pełne roboty, ze swoją trzodą. Nie wiem dlaczego się zatrzymaliśmy, ale jeden z mężczyzn wszedł do jakiegoś domu, a drugi został, by mnie pilnować. Nieopodal kłóciło się dwóch chłopów.
-Jo wom mówię, żem jo widzioł to potórsko –powiedział pierwszy.
-Jo zaś tobie gospodorzu, że nic żeście nie widzieli, jeno jakie omamy mieliście –odrzekł mu ten drugi.
-Jak żem nie widzioł to cóż to było. Jo wom mówię żem widzioł stwora co wyższy był niż ta chałupa. 
-Wzrok wom szwankuje, na słońce żeście się za dużo potrzyli gospodorzu.
I tak się zaczęli kłócić. Czasem tego nie rozumiem. Zamiast wierzyć we wszystko co ludzie gadają poszliby to sprawdzić. Oni tymczasem za potwora uznają wszystko, cokolwiek ktokolwiek zobaczy i wyda mu się nienaturalne. Znów zapewne widzieli tylko przerośniętego Maszkarona.
-Wy to bojki jakieś prawicie, kto wos posłucha, ja se nie dam wody z mózgu robić. 
-Widzieliście zapewne maszkarona, gospodarzu –powiedziałem, włączając się do dyskusji. Natychmiast dwaj chłopi odwrócili się w moją stronę, ten który mówił ostatni, powiedział:
-Chłopok dobrze goda, słuchajcie go gospodorzu, dobrze goda.
-A jo wom mówię, żem widzioł, com widzioł i zdania nie zmienię.
I znów zaczęli się kłócić. Nie wiedziałem, czy powinienem się drugi raz wtrącać, wiec przysłuchiwałem się tylko dalszemu przebiegowi rozmowy. Zresztą nie miałem szczerze mówiąc na to ochoty. Rozmowa była nader interesująca, choć oczywiście nie zakończyłaby się nigdy zwycięstwem żadnej ze stron. Nie mogłem jednak śledzić jej wiecznie, gdyż wtedy właśnie drugi z ludzi którzy mnie tu zaprowadzili wyszedł z chałupy i chwycił mnie za ramię, ciągnąc dalej przez wieś. Dopiero po chwili zorientowałem się, że mają zamiar zabrać mnie do siedziby Czarnych. Nie podobało mi się to jakikolwiek mieli co do mnie plan. 
Za wsią był krótki odcinek gościńca prowadzący do miasta. Było ufortyfikowaną twierdzą, czegokolwiek ludzie w nim mieszkający się obawiali, mało prawdopodobne, by mogło tam wejść. Ja natomiast byłem tą opcją lekko przerażony. Sam ogrom miasta mnie przytłaczał. Nie rozumiem dotąd jak można w czymś takim mieszkać. Niedługo jednak miałem mieć znacznie większe problemy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz