sobota, 8 lutego 2014

Od Tonili c.d. Leali

Eric wreszcie otwarł oczy i zabrał dłonie z jej szyi, wycierając je w białą chustę leżącą na stole. Czasami miewał dziwne zachowania, nieco zniewieściałe...
-I co?-zapytał Cedric.
-Nie jest szpiegiem.-Wyglądał na zmieszanego.-Jedyne co zobaczyłem to jedzenie jabłek, kradzież jabłek, karmienie konia jabłkami i rzyganie jabłkami i stratowanie przez konia. Sprawia wrażenie nieco upośledzonej niż niebezpiecznej...-Wyglądał niezmiernie poważnie, mimo iż cała sytuacja była kurewsko śmieszna... Chciało mi się śmiać.
- Widzicie? Jakim cudem ktoś by chciał takiego oszołoma na szpiega? - wyszczerzyła się szeroko, ale widać było, że jest nieco zaniepokojona, a wręcz zirytowana. - To teraz co ze mną zrobicie? Jestem ciekawa w sumie jak skończę. - Spojrzała na Erica, z miną jakby myślała, że nie było tak źle. 
-Dołączysz do nas.-Wzruszył ramionami.-Potrzebujemy jakiegoś ,,chłopca na posyłki''... Ewentualnie możemy Cię zabić. No chyba, że wolisz bym wyczyścił Ci pamięć, ale jest pewne ryzyko, że skończysz jako dziewczyna upośledzona.
- Będzie różnica? - zdziwiła się uprzejmie, po czym przymknęła oczy. - Nie nadaję się do niczego, sądzę że nawet to twoje proponowane łażenie z drobnymi sprawami mnie przerośnie. Patrz, przywlekliście ze sobą coś tak problematycznego, że nawet zabicie tego wydaje się nieopłacalne. - Zachichotała, chociaż szczerze wątpię czy było w tym geście coś radosnego. - Jeżeli o mnie chodzi, to byłabym szczęśliwa gdybym mogła wyjść stąd i wrócić do miejsca, gdzie was spotkałam. - Otworzyła oczy i spojrzała na mnie przenikliwie. - Mam tam takie jedno równie problematyczne coś, o ile nie przyszło za nami aż tu. Bardzo lubi jabłka. - Dodała, wzdychając.
-Możliwe, że staniesz się po tym zabiegu... niemyślącą rośliną. A wtedy ani nie będziesz żyć jak kiedyś, ani prawdopodobnie żyć w ogóle, bo nie miałbym co z Tobą zrobić... więc zabiłbym.-Wzruszył lekko ramionami.
- No i widzisz, zbliżasz się do rozwiązania, pączuszku. - Cmoknęłam z zachwytem jak matka ucieszona, że jej dziecko wreszcie załapało jak się chodzi i zamiast się czołgać, staje na nóżki. Pączuszku? Co? Eric ją chyba za to określenie zabije... - Podsumuję to już za ciebie: do niczego się nie nadaję, więc mnie nie ma jak wcielić nawet w rolę pokojówki czy coś, a że nieprzydatne rzeczy się zabija to... - wzruszyła ramionami. - Chociaż możesz mnie puścić wolno, tylko ze zmienioną pamięcią. Z drugiej strony jak zaczniesz grzebać mi w umyśle to skończę w stanie gorszym niż teraz, i będziesz mnie musiał zabić... No i trzecia opcja, zero pierdolenia się, zabijasz od razu. - Odchyliła głowę do tyłu i zaczęła bujać się na krześle. - Co bym właściwie miała robić, w zamian za to że teoretycznie darujecie mi życie? 
Eric spojrzał na nią rozwścieczony słysząc określenie, którego zwykle używa się do małych, pyzatych dzieci. Podszedł do niej blisko, chwycił za fraki i przygniótł do ściany.
-Po pierwsze, nim dołączysz to zapamiętaj sobie, gówniaro, że mnie się szanuje...-Puścił ją ochłonąwszy trochę. Wyglądał jakby faktycznie miał zaraz wpakować jej w trzewia coś ostrego. -Na razie sprzątałabyś wychodki i łaźnie-warknął.
- Yhy, czekaj, zanotuję... - uśmiechnęła się szeroko, ale wyglądała tak, jakby zastanawiała się raczej jakim cudem wciąż żyje po tym, co powiedziała.
Mężczyzna posłał jej rozwścieczone spojrzenie. Wyglądał teraz jak kot ciągnięty za ogon, ale nie byle kotek...wściekły, dziki lew. 
-Ostrzegam Cię...-warknął.
Spojrzałam na nią kręcąc lekko głową, by przestała się z nim droczyć.
-Cedric, Aela, Tonila, Rais. Wynocha, muszę się nią zająć i dokładnie przedyskutować sprawę jej przyszłości... 
Wyszliśmy posłusznie zdając sobie sprawę, że jeszcze jedna taka odzywka, a na pewno pozbędzie się głowy...
<Leala?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz