sobota, 1 marca 2014

Od Epicei c.d. Tonili- Misja ,,Próba wrobienia"

   Ja, Epicea, zostałam właśnie sama w mieście, którego szczerze nienawidzę. Poza tym, tak żeby już siebie dobić, moja partnerka, przyjaciółka, olała mnie. Jakby mnie nie znała i nie wiedziała co się dzieje, gdy wychodzę na te cholerne uliczki za dnia...  Zawsze coś się wydarzy. Zrezygnowałam ze wściekania się krótko po tym, jak emocje ostygły i ruszyłam powoli przez alejki. Mój pesymizm bez wytchnienia przypominał mi, jak to bardzo jest źle i może być gorzej w każdej chwili. Jednak się chyba pomylił... Minęło kolejne trzydzieści minut i nic nie raczyło się stać, jedynie niebo stawało się ciemniejsze.
   Mijałam jakiś chuliganów oraz pustoszejące, niemalże zastygłe w czasie miejsca, których teraz już używają jedynie gówniarze, by mieć się gdzie odlać. Szkoda... Kiedyś mieszkali tu zacni ludzie, wyplenieni przez Czarnych. To przerażające, jak te istoty pożerają życie z tego świata. Nie chciałam już dalej rozmyślać nad tym, bo wprowadzało mnie to niemalże w stan depresyjny. Ja... Ja już nie chcę być tutaj sama. To miasto mnie przerasta. Dziesięciominutowa włóczęga już miała mnie zmusić do powrotu w podziemia, gdy na horyzoncie zamigotała mi biała czupryna.
- TONI! - wrzasnęłam głośno jak nigdy wcześniej (przy okazji chyba zdzierając sobie tym gardło), dosłownie moment potem lądując w piersiach dziewczyny. Pochwyciłam ja w plecach i zaczęłam gnieść, aż białowłosa nie była w stanie złapać oddechu. - Jak mogłaś mnie tak zostawić samą w mieście, głupia?! I gdzieś ty była?! Czy... Czy ja od ciebie czuje herbatę?! - Wściekłam się i puściłam kobietę obrażona. Ja się włóczę po mieście, a ta się zapija gorącą herbatą w najlepsze! To jakieś żarty...
-To przez przypadek! Już wiem gdzie są. - Zmieniła temat. - Znajdują się w alejce przy kuźni...-mruknęła i pobiegła w tamtym kierunku, a ja za nią ledwo zipiąc. Już chrzanić to, że mam ochotę się rozpłakać i jej urwać ten durny łeb.
   Po chwili dotarłyśmy do miejsca wskazanego przez Tonilę. Fakt, byli tam. W kącie śmiali się i obżerali skradzionymi ciastkami. Byłam delikatnie rzecz biorąc wściekła na białowłosą. Najpierw mnie zostawiła w mieście, później napadły mnie jakieś napalone obwiesie, a teraz jeszcze ciągnie mnie zmęczoną przez miasto. Spojrzałam na dwóch niedomytych członków Oddziału i oparłam się o ramię Tonili.
- Bierzemy ich z zaskoczenia, czy kulturalnie? - zapytałam cicho. Byłam niesamowicie śpiąca.
- Kulturalnie. Nie naskakuj na nich. Oni TYLKO oskarżają Świszczącą- mruknęła.
- Ja nie naskakuje na ludzi, po prostu jestem zbyt zmęczona i podenerwowana.- "Dzięki tobie" dorzuciłam w myślach. - Nie mogłabyś ich zabrać, a ja poczekam w bazie w umówionym miejscu?
Spojrzała na mnie znużona i zirytowana, ale w końcu się zgodziła.
-Dobra...-westchnęła.
Ruszyła w ich kierunku i zaczęła dyskusję, zaś ja poszłam w stronę bazy.
    Po drodze trochę ochłonęłam idąc zakamarkami miasta, byle by nic mnie po drodze nie zaciągnęło do ciemnego zaułka. Mogło cuchnąć, mogło być nieprzyjemnie, ale to i tak lepiej niż się ciągle denerwować myślą, że ktoś cię wypatrzy łatwo w alei.
    Dotarcie do bazy zajęło mi może piętnaście minut, a odnalezienie pokoju przesłuchań z wcześniej jakieś pięć. Otworzyłam drzwi i bez zdziwienia odkryłam, że Pryzma, Tępy i Łuszczyk jeszcze nie dotarli. Niemalże z ulgą usiadłam na krześle przed stołem i zaczęłam czytać przygotowane wcześniej pytania.
[…] Po kilkunastu minutach do środka wsunęła Tonila, Zack i Łuszczyk.
- Jesteśmy! - zameldowała. - Pani Mówczyni, proszę się zając tymi Panami.
- No! Ale my nic więcej nie wiemy. Ta Świszcząca to by każdemu dupy dała, byle nie donieść na nią. - rzucił Tępy.
Zamrugałam. Chyba ten człowiek nie na darmo ma taki piękny pseudonim. Opisuje jego poziom inteligencji idealnie, czy to tylko moja wyobraźnia? Westchnęłam.
- Pryzma, proszę, zabierz na razie Łuszczyka na korytarz. Przesłuchania odbędą się oddzielnie. - odezwałam się. Gdy białowłosa opuściła pokój, wskazałam Zack'owi miejsce po drugiej stronie stołu.
- Skąd znasz Garwenę? - zapytałam.
-No z oddziału. Głupie pytanie przecież... - Wzruszył ramionami i podrapał się po głowie. Zębów to on nie miał prawie w ogóle, a włosy nie widziały wody podejrzewam od lat. "Powiedział człowiek o pseudonimie Tępy, tak na marginesie" pomyślałam spokojnie.
- Więc, Zack, czemu oskarżyłeś Garwenę o zdradę? - Niemal usypiałam na krześle.
- No bo ją ostatnio widziałem w towarzystwie Ośki i Pchły! W ogóle to jak z nią gadałem i jej to powiedziałem to taka zmieszana była, w oczy się w ogóle nie patrzała i dała mi dupy mówiąc, bym zapomniał o tym! - ekscytował się.
Myślałam, że zwariuję słuchając takiego zadowolonego idioty. Pochędorzył? I dobrze, oby syfa złapał... Bez urazy!
- A potem wygadałeś się Łuszczykowi i mu też "dała dupy", by milczał? - Potarłam czoło.
- Jak zgadłaś? - Zdziwił się niemało i odchylił bardziej na krześle. - Chwaliła ci się jaki byłem dobry?
- Nie, ale wróćmy do przesłuchania, możemy? - Uśmiechnęłam się delikatnie i zajrzałam na listę pytań.- Co według ciebie stało się z zaginionymi? I jaki mogłaby w tym mieć cel nasza koleżanka z Rebelii? Powiedziała ci może coś na uszko podczas wspólnej zabawy?
-Co? Nie. Ale no, ja wiem, że ona zwabiła ich w pułapkę. Byli niedaleko jaskini, a tam czekali Czarni. Sprawdziłbym to sam, ale w takich norach aż się roi od potworów.
- Widziałeś Czarnych na własne oczy? - Na samą myśl stanięcia naprzeciw tych morderców przechodziły mnie ciarki. Tępy wzruszył ramionami dając mi do zrozumienia, że nie jest tępy. Tylko najzwyczajniej w świecie głupi. Westchnęłam i dokończyłam przesłuchanie, z którego reszta informacji mnie nie interesowała i nie miała znaczenia tak naprawdę w dochodzeniu.
    Podziękowałam mu za współprace i poprosiłam Łuszczyka. Powiem szczerze, że był znacznie bardziej żywiołowy i nie chciał się przyznać nawet do tego, że Garwena dała mu się pobawić z jej ciałem. Cóż... Kobieta, która tak postępuje chyba ma coś na sumieniu, ale czy to na pewno zdrada? Nie wiem. Po jakiejś godzinie skończyłam i opadłam na krzesło pozwalając świadkowi wyjść. Nie miałam nawet siły zawołać Tonili -  po prostu przysnęłam.
    Ktoś mnie lekko popukał w ramie.
-Chodź stąd! Prześpisz się i jutro pójdziemy do Garweny, a potem sprawdzimy tę jaskinię, dobrze? - Pryzma wyszczerzyła się dosłownie ściągając mnie z siedziska i stawiając na nogi. Czy ja jestem kukiełką? Niemrawo dźwignęłam się na proste nogi i skinęłam głową, pocierając suche oczy.
- Jestem zmęczona... - oświadczyłam.
Zaśmiała się cicho.
- Widzę, zbieraj się, no.
- Ale... Gdzie ci tak śpieszno...?
-Jestem głodna. I też bym się trochę kimnęła. No! Ruszaj tyłek! - Skrytobójczyni wyszczerzyła się i popchała mnie przed sobą w kierunku naszego pokoju.
    W pomieszczeniu była tylko Leala, która spała jak zabita.
- Jesteś okrutna- stwierdziłam, jak długa zwalając się na swoje posłanie. Dosłownie chwile kręciłam się na nim, mrucząc coś pod nosem. Sama nie wiem co, ale pewnie wyrażało to moje niezadowolenie. Czy mi się tylko wydaje, czy naprawdę ostatnio za szybko się przemęczam...? Ostatnim, co mój śpiący umysł zarejestrował, był chichot Tonili i fakt, ze ułożyła się obok, na swoim posłaniu.

<Tonila?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz