piątek, 7 marca 2014

Od Leali c.d. Filii

Zamrugałam. Co się… Nie mam pojęcia co się stało. Ten chłopak ich… Oni… Pokręciłam głową i spojrzałam na niego ze zdumieniem. Co ja znalazłam za człowieka, naprawdę. Moje szczęście ponownie daje o sobie znać.
- Teraz też tylko zapalał to swoje cholerne światełko? – Warknął Eric, stając przede mną. Zachichotałam nerwowo.
- No, może nie do końca… - uśmiechnęłam się szeroko – Ale spójrz na to z innej strony! Jest całkiem zdolny. Nawet pod moją „opieką” nic mu się nie stanie!
- Mówisz? – Mężczyzna pochylił się nade mną i spojrzał na mnie srogo. Uniosłam głowę, chcąc wytrzymać jego wzrok, ba! hardo odpowiedzieć czymś podobnym.
Wytrzymałam. Całe trzy sekundy.
Potem z piskiem zwiałam za maga, wczepiając palce w jego płaszcz. Schowałam się dokładnie tak jak kiedyś za Elegią; nie moja wina, tak reaguję kiedy się boję!
- Co…? – chłopak, zdezorientowany, spróbował się obrócić w moją stronę. – Co się dzieje..? – spytał, chociaż było to chyba pytanie retoryczne. A w każdym razie tak zostało potraktowane, bo jakoś nikt nie pokwapił się do odpowiedzi. Usłyszałam głębokie, ciężkie westchnięcie Erica. Chłopaczyna się wyraźnie zirytował. Może czegoś na uspokojenie? Ciekawe czy by to coś dało.  Nie przy mnie, coś myślę… - Hej? Mogę spytać o co chodzi? – mag niepewnie spojrzał na mnie przez ramię (w końcu mu się udało!).
- Spytać możesz. – burknął Elegia – Ale odpowiedź to inna bajka.
- Uwielbiam tą twoją bezinteresowną pomoc i wielkoduszność wobec obcych ludzi. – stwierdziłam, puszczając płaszcz chłopaka. Z pewną dozą niepewności spojrzał na mnie i obrócił się, tak by stanąć bokiem zarówno do mnie jak i Elegii. Z mojej strony może się bać najwyżej noża w plecach, nie rozumiem co on taki ostrożny teraz się zrobił.
- Przepraszam..? – mag postanowił znowu o sobie przypomnieć, zaś Eric konsekwentnie nadal go ignorował. Właśnie otwierał usta, żeby coś mi odwarknąć. W ostatniej chwili przerwałam mu, przykładając palec do ust i uciszając go. W pierwszej chwili umilkł, ale kiedy nic się nie zadziało dalej, prychnął i uniesionym głosem kontynuował swoją niewypowiedzianą myśl.
- Zachowujesz się jak rozwydrzony bachor. – zauważył. Wyszczerzyłam się szeroko i wykonałam w jego stronę ukłon, przesiąknięty wskroś ironią.
- Dziękuję, wielmożny panie. – zachichotałam. Instynkcie samozachowawczy, zastanawiam się gdzie zwiałeś… i kiedy. Spojrzałam na maga. – I… W sumie, chodźmy stąd. A co jeżeli tamte…cosie wrócą?
- Wreszcie jakiś rozsądny pomysł. – zauważył Eric, rozglądając się – No dobrze. Zasłaniaj mu oczy i idziemy dalej.
Prychnęłam i wykonałam polecenie, mimo że mag próbował protestować. Nawet nie wiem jakim cudem udało mi się zawiązać mu przepaskę. Po drodze zmuszona byłam wziąć go za rękę („To już trzeci raz jak wpadł na coś co nawet się nie rusza, kobieto, miałaś go pilnować!”, jak to przypomniał mi Elegia) i prowadzić względnie prosto. Kiedy już znaleźliśmy się na miejscu, pod ziemią, zezwolono mi na uwolnienie wzroku maga od katuszy bycia zakrywanym przez kawałek czarnej szmatki.
- Więc teraz mam pytanie… - Eric spojrzał na mnie przez ramię z gburowatym „hmm?”. – Widzisz… To jest facet. Gdzie on ma spać? Z nami w pokoju?
- Twój problem. Masz go mieć na oku. – wzruszył ramionami.
- E…ehe… Tak. Może od razu weź dziewczyny na jakąś misyję czy co, żeby pokój był całkowicie wolny? – podsunęłam z kwaśną miną. Jeszcze bardziej zirytowała mnie reakcja Pączka: naprawdę wyglądał, jakby to rozważał!
- W sumie to nie byłby zły pomysł. Ale z drugiej strony… Mogłaś go zmusić żebyście to zrobili w jakie… - urwał, widząc mój wzrok, i zaśmiał się – Żartuję, młoda! Naprawdę myślisz że pozwoliłbym na coś takiego?
- Znam cię krótko, ale tak, myślę że byłbyś do tego zdolny. – mruknęłam, łypiąc na niego spod byka. Myślę że wyszło mi całkiem nieźle. Może nie tak strasznie jak jego wersja, ale jednak!

<Filia?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz