poniedziałek, 17 marca 2014

Od Epicei- ,,Niania" cz.2

Eric uśmiechnął się do mnie lekko wzruszywszy ramionami i pomachał na pożegnanie. Zamknęłam drzwi zła i ruszyłam razem z dziewczynką w kierunku korytarza prowadzącego do pokoi kobiet.
- Pamiętasz który to był?-zapytałam.
- Gdzieś pod koniec, ale który dokładnie to nie wiem.
Minęłyśmy właśnie jakąś kobietę. Zaczepiłam ją.
- Przepraszam! Wiesz może, gdzie jest pokój Leiry? - zapytałam.
Kobieta wskazała przedostatnie drzwi.
- Ten?- zapytałam, po czym pchnęłam lekko wrota. Otworzyły się z cichym skrzypnięciem.
Dziewczynka weszła do środka.
- Tak, to ten... - powiedziała. Pomieszczenie było puste, a pod ścianą stała nieduża torba.
Przekroczyłam próg wejścia i rozejrzałam się dookoła widząc proste meble z jasnego drewna i siennik. Trochę... Smutno musi jej być mieszkając samej.
- Więc... – zaczęłam, siadając na jednym z dwóch kanciastych krzeseł przy stoliku. - Kiedy przyjechałaś do nas?
- Wczoraj - odparła dziewczynka nie mówiąc ani słowa więcej. Przysiadła na drugim krześle patrząc przed siebie. Widać była nieco zestresowana.
- Czyli siedzisz tutaj strasznie krótko - skwitowałam. - Ja do tego miejsca trafiłam może jakieś dwa, trzy miesiące temu. Szybko można się zaaklimatyzować. Chociaż ogarnięcie wszystkich drużek i obiektów jest naprawdę niełatwym zadaniem. - Uśmiechnęłam się delikatnie i nieporadnie. Cholera! To jest dziecko... Ja nic nie wiem o dzieciach, oprócz tego, że kochają się bawić. A tu mi się w dodatku nastolatka w trafiła, dorastająca panienka! Elegia, w coś ty mnie wrobił?!
- To fakt. Nie podoba mi się tutaj. Śmierdzi, jest ciemno, zimno i nieprzyjemnie. W dodatku moje łóżko jest niewygodne i pełno tu pcheł! I... ten cały Raffael... Niby moja mama powiedziała, że jest moim tatą i zaopiekuje się mną, ale jest jakiś taki...Dziwny. Jakby w ogóle nie chciał bym tu była. - Wyglądała na rozgoryczoną mówiąc te słowa.
Zamrugałam zaskoczona. Raffael? "Jakby jej tu nie chciał"?
- Posłuchaj, mała... Znam Raffaela od niedawna, ale z wielu opresji mnie już wyratował i dba o swoich. Więc o część swojej rodziny też na pewno będzie. To nie jest typ egoisty, uwierz mi. - Uśmiechnęłam się lekko.
- Nie wiem. Może dlatego, że w ogóle go nie znam. Brakuje mi mamy. Brakuje mi mojego domu... Myślisz, że Raffael mógłby rzucić to miejsce dla mnie i wrócić ze mną do Korron-Thum, do mojego domu? W końcu mama przepisała go jemu w spadku.
Zagryzłam lekko policzek od środka. Cholera... Nie mi o tym decydować, ni oceniać. Wydałam z siebie długie westchnienie.
- Nie wiem, Vero, po prostu nie wiem. To dorosły człowiek, który już się ustawił. Tak samo jak ty go długo nie znasz, on ciebie też nie. A dla osób, które tak mało się zna trudno porzucić cały dorobek życia...- Dziewczynka naburmuszyła się trochę słysząc moje słowa.
- Wiedziałam, że mnie nie kocha. - Zwiesiła głowę. - Co to w ogóle za miejsce? Czemu wczoraj szłam przez kanały? - zapytała.
Zmarszczyłam brwi.
- Gdyby cię nie kochał, to pozostawiłby cię samą w Korron-Thum, nie przyjechałby. Wiesz, ile masz szczęścia? - Spojrzałam na nią z niedowierzaniem. Musiałam się upomnieć w duchu, że dziewczynka dopiero co straciła matkę, więc... Pewnie jest podłamana i jej trudno. Ale jest wiele dzieci o podobnej sytuacji, a kończą na ulicy, więc powinna być Rafie wdzięczna, że ją zabrał. - Jeżeli chcesz wiedzieć co to za miejsce, to musisz porozmawiać z ojcem, albo z Ericiem.
- Tego Erica nie lubię! Patrzy na mnie jak pedofil... - Wzruszyła ramionami. - A Raffael też jest jakiś dziwny. Boję się całego tego miejsca. Ty chyba jedyna jesteś tu normalna. - Uśmiechnęła się krzywo.
- "Normalność" to pojęcie względne, Vero, naprawdę. - Odwzajemniłam mały uśmieszek. - Na najbliższym "treningu"... - wypowiedziałam to słowo, jakbym przełknęła truciznę. - ... Zapytamy się Eric’a razem co to za miejsce, dobrze? Pokażę ci też gdzie mam pokój w razie jakbyś chciała jeszcze pogadać.
- Dziękuję. - Skinęła głową. - Masz tutaj jakieś przyjaciółki, czy też jesteś sama? - zapytała ze łzami w oczach. - Ja...teraz czuję taką niesamowitą pustkę. Chciałabym się przytulić do mojej mamy, porozmawiać z nią, powiedzieć jej o... - Tak niespodziewanie umilkła nie mogąc przełknąć słów, po czym wybuchła gromkim płaczem. Chwile zajęło jej zbieranie się w sobie. - Przepraszam, po prostu nie mogę się z tym pogodzić. Strasznie mi ciężko...
Spojrzałam na nią nie tyle ze współczuciem, co zrozumieniem.
- Wiem, widzę. Powinnaś teraz skupić się na odpoczynku i zaaklimatyzowaniu tutaj. Jak będziesz czegoś potrzebowała, albo chciała pogadać, to zawsze znajdę czas. Za dużo sama nie wychodzę z mojej kwatery, ale znam tu garstkę osób, którym chyba można zaufać... Ale czy są normalni... - Uśmiechnęłam się zagadkowo podając jej czystą chusteczkę. Dziewczynka otarła oczy i podziękowała mi skinięciem głowy.
- Jestem trochę zmęczona. Aha, Eric kazał powiedzieć, żebyś przyszła do niego, jak już ze mną trochę porozmawiasz... Nie wiem po co.
Zamrugałam zaskoczona.
- Skoro tak chciał... - mruknęłam, wstając od stolika. - Jesteś pewna, że dasz sobie radę, czy najpierw cię oprowadzić po miejscach, które znam ja i coś zjemy? - zapytałam. Eric idzie na drugie miejsce w takiej sytuacji. Jak mam się bawić w niańkę, to chyba tak powinnam poukładać priorytety, tak?
- Trochę się prześpię, możesz po mnie przyjść jak od niego wrócisz... - Uśmiechnęła się lekko.
Skinęłam jej głową, pożegnałam się i wyszłam z pokoju widząc, że układa się na łóżku do snu.
Zamykając za sobą drzwi, westchnęłam cicho. Zostałam wrobiona w rolę opiekunki, mam uczyć młodą podstawowych czynności, a na dodatek będę zmuszona ćwiczyć walkę orężem... Ja się do swojego życia nie nadaję, za dużo w nim nowości.

CDN

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz