poniedziałek, 17 marca 2014

Od Izzabelle- Misja ,,Gniazdo dzikich bestii" cz.2

Wbiłam sztylet w bok abonita, a ona ryknęła. Puściłam ją tą ręką, którą się trzymałam. Rozprułam ją zjeżdżając po jej boku. Spadłam na śnieg, byłam cała pokryta krwią zwierzęcia. Samica zaczęła się wykrwawiać. Niemal zapomniałam o jej młodym, biegnącym prosto na mnie. Wyciągnęłam rękę z lepkim sztyletem przed siebie. Zwierzę się na nie nadziało, upadło i przygniotło mi nogi. Położyłam się. Miałam dosyć. Leżałem między dwoma trupami. Było mi strasznie gorąco. Wygrzebałam się z pod zwierza i pokuśtykałam do swojego wierzchowca. Zajęło mi to wiele czasu. Skręciłam kostkę, ale mimo wszystko warto było. W drodze powrotnej mocno trzymałam się konia. Zasnęłam na jego grzbiecie. Obudziła mnie Ana. Dziewczyna trzymała w ręce wodze mojego konia.
-Wyglądasz okropnie - powiedziała.
-Mi też miło cię widzieć - odparłam ironicznie.
-Nic ci nie jest? - zapytała jakby się o mnie w ogóle troszczyła.
-Skręciłam kostkę, jestem pokryta krwią abonitów i lepie się - mruknęłam schodząc z konia i jęknęłam, kiedy moja boląca stopa dotknęła podłoża.
-Poczekaj tu, zaprowadzę klacz do stajni. Powinnaś się umyć zanim pójdziesz do Jevryk'a. Powinnam go ochrzanić.
-Daj spokój Ana - mruknęłam, a ona poszła marudząc pod nosem. Oczywiście nie stałam tam bezczynnie tylko pokuśtykałam do dowódcy.
Nawet nie pukałam, po prostu weszłam. Jevryk zrobił przerażoną minę, wydawało mi się, że zaraz dostanie zawału. Był jeszcze bardziej blady niż zwykle. Zapewne wyglądałam okropnie, i jeszcze ta moja złowroga mina.
-Hej tato - przerwałam milczenie.
-Izzy - jęknął.
-Tak, wiem. Było trochę rozlewu krwi.
-Co?
-Ale nie mojej. – Uśmiechnęłam się lekko.
-Idź się umyć i mi opowiesz jak ci poszło - powiedział.
-Jasne - wyszłam. Cieszyłam się, że już po wszystkim... Następnym razem wezmę coś bardziej krwawego.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz