piątek, 7 marca 2014

Od Epicei - "Niania"

Właśnie skończyłam studiowanie różnych form zapisu prośby z Lastinnem, gdy po drodze spotkała mnie mała niespodzianka. Delvy wraz z jakimś mężczyzną przymilali się do siebie i zachowywali niczym pszczoła i miód. Dziwne... Znalazła sobie chłopaka? Wzrok niebieskookiej odnalazł mnie, niestety, na trochę zatłoczonym korytarzu. 
- Rajca! Chodź do nas! Chcę ci kogoś przedstawić! - zawołała wesoło. Niezbyt pewna, czy to dobry pomysł, podeszłam do nich trzymając w dłoni stertę zapisanych kartek. - To jest Marcus, kuzyn Lastinna. Przyjechał do nas z oddziału w Re'Vermesch Pluvii. 
- Witam. - Blondyn z zielonymi oczami o niezbyt rosłej budowie ciała posłał mi ciepły uśmiech.
- Hej... - To była jedyna moja odpowiedź, co najwyraźniej go zawiodło.
- Jesteś Epicea, prawda? Dowódca kazał przekazać, iż cię u siebie oczekuje. 
- Uuu, Rajca, nabroiłaś ostatnio? - Zachichotała współlokatorka, za co dogłębnie jej podziękowałam spojrzeniem mordercy. 
- Nie. Ale dzięki za informacje. Już do niego idę- burknęłam, żegnając się z nowo poznanym chłopakiem i wścibską koleżanką. Ciekawe, co znowu się stało...
Zeszłam po spiralnych schodach do gabinetu Erica. Za drzwiami, ledwo słyszalne, rozbrzmiewały ciche głosy. Ktoś rozmawiał. Zapukałam i weszłam słysząc odpowiedź. Wewnątrz siedział Eric; rozmawiał z jakąś dziewczyną. Miała może dwanaście lat... Wyglądała na przerażoną i zdezorientowaną, ale w jej postawie widać było dumę. Szlachcianka?
- Jesteś, Rajca... - Dowódca uśmiechnął się do mnie lekko. - Przedstawiam ci Verosfellę. Jest córką Rafy. Mam do Ciebie prośbę... Chciałbym, byś zaopiekowała się nią i razem z nią uczęszczała na lekcje do Lastinna. Chcę by nauczyła się dobrze pisać, czytać i wysławiać. Jest pojętna. Na lekcje miecza do mnie będziesz chodzić razem z nią. 
Zamrugałam nie kryjąc zaskoczenia. Ja? Co? Niańka? Gdzie, cholera? I jakie znowu ćwiczenia miecza? Spojrzałam skołowana na Elegię, nie potrafiąc przez dłuższą chwilę znaleźć odpowiedniego synonimu słów "nie zgadzam się". Jednak wiedziałam, że jeżeli odmówię, Eric może się zdenerwować i skończę sprzątając wychodki. A-ale ja się prawie w ogóle nie znam na opiece nad dziećmi...! Swoich nie mam, cudzych też nie... Mimo wszystko, to córka Raffaela. Jestem mu coś winna. 
- Czemu ja nic nie wiem o ćwiczeniach z mieczem? - zapytałam, zmieniając temat i podeszłam do dziewczynki. - Hej, ile ty masz lat, słońce? 
- Będziesz się przy okazji uczyć - rzucił Elegia obojętnie, ale widać było po jego oczach, że jest rozbawiony. Dziewczynka zmierzyła mnie niepewnym wzrokiem.
- Dwanaście - powiedziała cicho. Teraz to zauważyłam z bliska: jej duże, ładne oczy były niezwykle bystre. - Rozumiem - mruknęłam w stronę dowódcy. - Sądzę, że prędzej miecz złamię, niż nauczę się nim posługiwać, ale może tej tu panience się uda.- Zaśmiałam się, na co i mała uniosła kąciki ust lekko ku górze. - Staraś. Ja mam osiemnaście lat. 
- Czyli tez stara jesteś - odparła złośliwie. 
- Niestety. - Skrzywiłam się. - Dobra, młoda, powiedz mi, gdzie masz pokój, hm?
- Nie wiem. - Wzruszyła ramionami.
- Jej pokój jest między dawnym lokum Garweny, a sypialnią Leiry - poinformował Eric z delikatnym uśmiechem. No i świetnie... 

CDN

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz