poniedziałek, 3 marca 2014

Od Taemin'a- Początek

Byłem dzieckiem. Jakieś 12 lat, nie więcej. Miałem dom, rodzinę. Wszystko jak w każdej, normalnej. Tata, mama, siostra.
Gdyby tylko to się nie zaczęło.
Od dłuższego czasu coś przeczuwałem. Nie umiałem powiedzieć, co. Kilka miesięcy wcześniej ten stan się nasilił. Pewnego wieczoru, kiedy jak zwykle miałem pójść przygotować sieci, na jutro poczułem mrowienie. Potem piekący ból na całym ciele. Nie wiedziałem co to. Nasilał się. Ogarnął mnie lęk. Byłem sam, a jedynym światłem była mała świeca. Rozejrzałem się. Nikogo nie było w pobliżu, a rodzice wyszli z domu. Było mi potwornie zimno, a potem gorąco. Padłem na kolana. Oddychałem wolno, ociężale. Nie miałem pojęcia o co chodzi. Czy śnie? Przeszyły mnie dziesiątki niewidzialnych ostrzy. Krzyknąłem. Przystałem na chwile czuć cokolwiek. Zacisnąłem mocno powieki. Nie chciałem na siebie patrzeć. Bałem się, że zobaczę pocięte, zakrwawione kończyny. Jednak spojrzałem. Nie ujrzałem spodziewanych ran, a mimo to się przestraszyłem. Chciałem uciekać.
Ale przecież nie da się uciec przed samym sobą...
Usłyszałem krzyk przerażenia. Odwróciłem wzrok. W drzwiach stała moja młodsza siostra. Miała na sobie białą koszule nocną, a jej ciemne włosy były rozczochrane. Oczy miała szeroko otwarte. Przepełnione przerażeniem. Stała tak, oświetlona nikłym blaskiem księżyca. Była bosa. Musiała mnie usłyszeć i się obudzić. Uciekła tak szybko jak mogła. A jednak. To nie sen.
Jestem, czym jestem.
Całą siłą woli starałem się to zmienić, odwrócić przemianę. Napinałem mięśnie, nuciłem dziwne piosenki- nic to nie dawało. Po długim czasie samoczynnie powróciłem do ludzkiej formy. Byłem wyczerpany, ale i tak pobiegłem do domu. Rodziców jeszcze nie było. Poszedłem do pokoju siostry. Leżała w łóżeczku dygocząc. Nie spała. Wpatrywała się w ścianę.
-Siostrzyczko… -zacząłem
-Nie zbliżaj się!- krzyknęła drżącym głosem.
-To musiał być… zły sen- powiedziałem udając spokój.
-Nie udawaj! Widziałam Cię!- wrzasnęła. A jednak. Nie da się nabrać.
-Czy myślisz, że mógłbym Cię skrzywdzić!?- zapytałem histerycznie. Opuściła wzrok.
-N…nie.- Z jej oczu popłynęły łzy. Podbiegła do mnie i dziecięcym odruchem, wtuliła się we mnie.- Przepraszam… Ale… co chcesz z tym zrobić? - zapytała. Rzeczywiście. Co z tym zrobić? Mogłem to ukrywać. Mogłem uciec. Możliwości było wiele, ale prawdę mówiąc... Co by mi dały? Wtedy znowu poczułem się jak tchórz. Strach. Wszędzie. Każdy dzień był nim przepełniony. Mogłem zacząć przemianę. Miesiąc później, chociaż nic się nie zdarzyło, miałem wrażenie tej ciszy przed burzą… Chciałem się czegoś o sobie dowiedzieć. Słyszałem o ludziach z taką mocą. Ale w naszym miasteczku nikt o nich nie wiedział za dużo. Oczywiście znany był bezlitosny fakt wojny. Czarni, Biali. Wrogowie. Ale czy zawsze tak było? Pewnego dnia nie wytrzymałem, bo dręczyło mnie to codziennie. Zapytałem ojca prosto z mostu:
-Czy wiesz coś o ludziach Czarnej lub Białej krwi?! -Po tych słowach spojrzałem ojcu w oczy. Dostrzegłem w nich zdziwienie. Ale nie tylko.- Nie udawaj, że mnie nie słyszysz!- wrzasnąłem- Odpowiedz mi! -Wyszedł bez słowa. Tego samego wieczoru zawołał matkę do kuchni. Zaczęli rozmawiać, a ja słuchałem z zapartym tchem, lecz po usłyszeniu jednego zdania, krótkiego stwierdzenia, wybiegłem z domu. "Pożyczyłem" trochę pieniędzy ojca i uciekłem. Teraz byłem zupełnie zagubiony, ale przynajmniej miałem cel. Nocowałem gdzie się dało, jechałem aż dotarłem do...

CDN

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz