sobota, 1 marca 2014

Wpis fabularny- Eric i Raffael

Po korytarzu poniósł się głośny dźwięk czyichś kroków. Ze schodów zbiegł pośpiesznie Eric niosąc w ręce kartkę, na której jak zwykle wypisana była lista misji, które zlecał Zerrim. Otwarł drzwi swojego gabinetu i wszedł do środka rzucając kawałek papieru na stół. Zapalił świece umieszczone w dużym, ciężkim świeczniku. Zdjął z siebie płaszcz i brudną od krwi koszulę. Na szczęście nie była to jego krew… Usiadł za biurkiem i zaczął czytać zlecenia wypisane prostym, kanciastym pismem Zerrima. Nie miał pojęcia, komu je przydzielić, kto wykonałby je najlepiej. Przeklął pod nosem, bo oczy mu się kleiły. Nie spał całą noc, a teraz miał jeszcze sporo spraw do zrobienia. Na dworze świtało od niedawna, a ciemność pomieszczenia oświetlana tylko bladym, mdłym płomieniem świec działała usypiająco. Oparł głowę o rękę, ale oczy mimowolnie mu się zamykały. Nawet nie poczuł, że głowa opada mu na blat biurka. Zasnął po chwili.
[…] Obudziło go głośne, charakterystyczne pukaniem do drzwi. Przetarł twarz dłońmi, poprawił fryzurę i zawołał:
-Wejść!
Do wnętrza pokoju wsunął Raffael z nieco strutą miną.
Elegia uśmiechnął się do niego lekko. Podniósł się z krzesła i podszedł do kochanka. Pocałował go czule na przywitanie, ale odsunął się, gdy poczuł, że Rafa opiera się i nie ma wcale ochoty na takie gesty.
-Coś… się stało?-zapytał, patrząc na niego nieco zdezorientowany.
-Eric… Muszę Ci coś powiedzieć.-Wyglądał, jakby miał się zaraz zapaść pod ziemię.
Dowódca odsunął się od niego na krok i przysiadł na brzegu biurka.
-Mów-powiedział, spodziewając się najgorszego.
Raffael westchnął cicho.
-Bo… Moja stara znajoma… Ona umiera. Jest ciężko chora...-Na jego skroniach błysnęły krople potu.
-Przykro mi… Dlaczego więc tak bardzo stresujesz się mówiąc mi to?-zapytał, unosząc do góry brew.
Mężczyzna zacisnął dłonie w pięści.
-Bo mam z nią dziecko… Dziewczyna ma 12 lat. Ellena prosi mnie, bym się nią zaopiekował, gdy odejdzie…
Elegia wpatrywał się w niego stojąc nieruchomo. Jego lewa powieka zaczęła drżeć w jego słynnym tiku nerwowym.
-Ty… Masz dziecko?-zapytał, jakby nie dosłyszał.
-Mam. Przepraszam, że Ci nie powiedziałem. Sądziłem, że nie będzie to konieczne…
-Sądziłeś?!-krzyknął.-Sądziłeś, tak? To się grubo myliłeś! Myślałeś, że fakt, iż zamoczyłeś fiuta w jakiejś zasyfionej kurwie i zrobiłeś jej dziecko mnie nie poruszy?!
Rafa posłał mu wściekłe spojrzenie.
-Nie pozwalaj sobie! Nie była i nie jest zasyfioną kurwą!-warknął.-Wiem, że źle zrobiłem, ale nie mów tak o niej.
Eric zacisnął palce na blacie biurka.
-I jeszcze teraz musisz się nią zaopiekować… Czy jest coś jeszcze, czego nie wiem? Jesteśmy ze sobą tyle lat, a ja teraz dowiaduję się o tak istotnych faktach z Twojego życia… Może mi jeszcze powiesz, że jesteś ze mną tylko dla pozycji?-Rzucił jadem tak dobitnie, że Raffael nie wytrzymał.
-Kurwa! Przesadzasz! Nigdy bym nawet nie pomyślał o tym. Bredzisz… -Mężczyzna wyglądał na rozgoryczonego.
-Nie bredzę… Wyjdź stąd-rzucił oschłym tonem.
-Ale…
-Wyjdź!-wrzasnął.-Wynoś się stąd! Nie będzie mi się tu szwendać Twój bękart! Pierw maczasz fiuta w jakiejś…-Ugryzł się w język.
-Eric, proszę Cię! Ja się nią zajmę, ale ona wyląduje na ulicy, jeśli…
-Wynoś się! Gówno mnie to interesuje! Nie pokazuj mi się na oczy!-Jego wściekłość osiągnęła maksimum. Chwycił w dłoń pusty dzban po winie i cisnął nim w kierunku mężczyzny. Rafa uchylił się szybko. Naczynie grzmotnęło w drzwi rozbryzgując resztki wina po ziemi. Raffael spojrzał na dowódcę z wyrzutem, otwarł drzwi i wyszedł pospiesznie nie zauważając nawet dwóch dziewczyn stojących przy drzwiach z nieco zdezorientowanymi minami. Elegia oparł się dłońmi o blat biurka stojąc plecami do drzwi. Łzy cisnęły mu się do oczu, ale powstrzymał je i uspokoił kilkoma wdechami. Usłyszał głos dziewcząt, które zgodnie z jego wczorajszym życzeniem zjawiły się w gabinecie. Nie miał teraz ochoty na rozmowy, ale nie chciał pokazywać, że kłótnia z jego zastępcą aż tak bardzo wpłynęła na jego emocje.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz